Działania niemieckich U-Bootów są uznawane za jeden z głównych powodów stojących za włączeniem się USA do Wielkiej Wojny. Te zabójcze machiny jednocześnie przerażały i fascynowały Amerykanów. Nic dziwnego, że kiedy jedna z nich pojawiła się w centrum Nowego Jorku, wywołała olbrzymie poruszenie.

Stany Zjednoczone leżą daleko od Europy, zarówno pod względem mentalnym, jak i geograficznym. W początkach XX wieku, przed pojawieniem się Internetu czy lotniczych połączeń transatlantyckich, dystans ten był znacznie bardziej odczuwalny niż dziś. Gdy zza „wielkiej wody” zaczęły dochodzić wiadomości o nowych wynalazkach technicznych wykorzystywanych podczas walk, wielu Amerykanów zapragnęło zobaczyć je na własne oczy, rzecz jasna bez konieczności osobistego uczestnictwa w działaniach wojennych. Dzięki szczęściu, polityce i pieniądzom w 1917 roku wielu z nich mogło spełnić swe marzenie.

Zabójcze mikrusy

Historia okrętu podbijającego Nowy Jork ma swój początek w roku 1914, kiedy to Niemcy podbiły większość Belgii, zyskując dogodną bazę wyjściową do rozpoczęcia morskiej ofensywy przeciwko Wielkiej Brytanii. Głównym orężem w tej walce miały być jednak nie okręty nawodne, a niewielkie przybrzeżne jednostki podwodne.

18 sierpnia 1914 roku zapoczątkowano prace teoretyczne nad stworzeniem niewielkiego okrętu podwodnego uzbrojonego w dwie wyrzutnie torped. Miał on być tani i dysponować ograniczonym zasięgiem operacyjnym, niemniej jego głównym terenem łowieckim miał być kanał La Manche, więc można było pójść tu na pewne kompromisy w kwestii skomplikowania konstrukcji czy wygód załogi. Dzięki temu już 15 października wydano zgodę na budowę 15 jednostek typu UB I.

UB-14, niemiecki okręt typu UB I (fot. SMU Libraries Digital Collections, domena publiczna)

Pierwszy U-Boot z tej serii został zbudowany w rekordowym tempie 75 dni. Najbardziej niezwykłą cechą tych jednostek była modułowa konstrukcja kadłuba. Chcąc ułatwić transport nowych jednostek z wytwórni na wybrzeże, całość dzielono na trzy fragmenty (rufa, środek, dziób) nadające się pod względem masy i wymiarów do transportu kolejowego. Wyposażenie wewnętrzne (akumulatory, silniki etc.) i kiosk transportowano na osobnych wagonach. Montaż po przybyciu na miejsce zajmował ok. pięć i pół dnia.

Kiedy w październiku 1914 roku pojawiła się potrzeba szybkiej budowy i wprowadzenia do służby niewielkich podwodnych stawiaczy min, typ UB był idealnym punktem wyjścia do rozwoju nowej konstrukcji. Trzeba było jedynie wymiany przedniej części okrętu i rezygnacji z wyrzutni torped na rzecz sześciu szybów minowych mieszczących łącznie 12 min kotwicznych UC/120. Prócz jednego karabinu maszynowego nie przewidywano innego uzbrojenia.

Pierwsza jednostka nowej serii, UC-1, opuściła stocznię 26 kwietnia 1915 roku.

Przekrój przez UC-5 opublikowany w „The Sun” w 1916 r. Z powodów propagandowych okręt został „lekko” powiększony (fot. domena publiczna)

Pechowy zabójca –

Najbardziej znanym członkiem owej rodziny jest piąty okręt podwodny typu UC-I, UC-5. Jego sława wynika jednak nie z wojennego szczęścia, lecz wręcz przeciwnie – z pecha. Został on zwodowany 13 czerwca 1915, a wszedł do służby 19 czerwca. Pod koniec lipca trafił do U-Bootflitille Flandern, by na początku sierpnia ruszyć na pierwszą wyprawę.

Jako że jedyną bronią UC-5 były miny, jego rejsy znacząco odbiegały od tego, co możemy zobaczyć w filmach takich jak „U-571” czy „Das Boot”. Podwodny stawiacz min nie jest łowcą, tylko czymś na kształt morderczego dostawczaka – przypłynąć, postawić, odpłynąć. No, chyba że okręt zostanie rozerwany na strzępy przez przypadkową detonację własnych min podczas wyrzucania ich przez otwór na spodzie kadłuba.

Nasz protagonista okazał się bardzo skuteczną jednostką bojową. Na minach postawionych przez UC-5 zatonęło 28 statków i 2 okręty, a dalsze 7 statków zostało uszkodzonych. Co ciekawe, w gronie ofiar UC-5 znalazł się nawet brytyjski okręt podwodny E-6. W nocy z 27 na 28 kwietnia 1916 roku szczęście odwróciło się jednak od załogi U-Boota.

UC-5 na mieliźnie (fot. „Le Miroir”, n° 141, 6 sierpnia 1916 r.)

Opisując długą historię minimalną ilością słów, można powiedzieć, że na skutek mgły, ciemności i błędów nawigacyjnych UC-5 beznadziejnie utknął na mieliźnie. Jednostka wyraźnie wystawała z wody, więc jej dowódca, świadomy zagrożenia, kazał spalić wszystkie dokumenty i przygotował okręt do wysadzenia. O 13.00 nieruchomego U-Boota dostrzeżono z pokładu brytyjskiego niszczyciela HMS Firedrake. Opór był bezcelowy.

Niszczyciel wysłał niewielką łódź do okrętu podwodnego. Gdy się zbliżyła, cała jego załoga wskoczyła do morza, krzycząc „Kamarad! Kamarad!”. Gdy porucznik wracał do niszczyciela z jeńcami, nagle z okrętu podwodnego wyskoczył człowiek, przebiegł po jego pokładzie, wskoczył do wody i żwawo odpłynął. Jednocześnie na pokładzie U-Boota doszło do 6 czy 7 gwałtownych eksplozji. Podjęto próbę zniszczenia jednostki w ostatniej chwili. Chroniony przez maskę przeciwgazową porucznik zaryzykował zejście do wnętrza okrętu w celu oceny zniszczeń. Odkrył, że jest on poważnie uszkodzony i zalany wodą na ponad pół metra.

UC-5 podnoszony z mielizny przez Brytyjczyków oraz w doku (fot. „Le Miroir”, n° 141, 6 sierpnia 1916 r.)

Powyższy opis zaczerpnięto z ulotki opisującej dość literacko zdobycie UC-5. Jak widać, zdetonowanie ładunków mających w teorii zapewnić zniszczenie jednostki nie przyniosło oczekiwanego przez Niemców rezultatu. Większość siły eksplozji uszła przez otwarte włazy, a sama jednostka była na tyle solidnie wbita w mieliznę, że po prostu nie mogła zatonąć. 14-osobowa załoga UC-5 trafiła w komplecie do niewoli, a Brytyjczycy rozpoczęli walkę o uratowanie okrętu.

U-Boot w niewoli

Brytyjscy marynarze wchodzą na pokład UC-5 (fot. „The story of The Great War. History of the European War from official sources…”, Vol. V, New York 1916)

Zdobycie wrogiej jednostki w dobrym stanie technicznym jest marzeniem każdego wywiadu, nie dziwi więc, że Brytyjczycy podeszli do kwestii uratowania UC-5 z całą powagą i pomysłowością. Szybko okazało się, że skutki detonacji ładunków autodestrukcyjnych były znacznie poważniejsze, niż się to początkowo wydawało. Wstrząs obluzował miny znajdujące się nadal w studniach, a jedna z nich (uzbrojona!) wysunęła się już pod kadłub U-Boota. Trzeba było dwóch dni podwodnej pracy doświadczonego specjalisty od min morskich, by rozbroić wspomnianą minę i zabezpieczyć resztę. Po uszczelnieniu kadłuba i wypompowaniu wody zdobycz była gotowa do odholowania.

UC-5 trafił początkowo do suchego doku w Harwich, gdzie został wyremontowany i przebadany. Kiedy zdradził już wszystkie swoje techniczne sekrety, przeholowano go do Londynu, gdzie za niewielką opłatą można było podziwiać go z brzegu, ale bez wchodzenia na pokład. Prawdopodobnie okręt dożyłby tu swoich dni jako atrakcja turystyczna, by po wojnie trafić na złom, gdyby nie nagłe i niespodziewane zainteresowanie ze strony USA.

Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom 6 kwietnia 1917 roku, prawie trzy lata po rozpoczęciu wielkiego konfliktu w Europie. Na temat tej decyzji napisano i powiedziano już dużo, jednak biorąc pod uwagę temat tego artykułu, warto przytoczyć kolejny fragment wspomnianej już amerykańskiej ulotki: „Gdyby nie U-Booty, prawdopodobnie nie przystąpilibyśmy do wojny”.

Z amerykańskiego punktu widzenia niemieckie okręty podwodne były jednym z największych zagrożeń i najbardziej notorycznych morderców amerykańskich obywateli jeszcze przed oficjalnym przystąpieniem USA do wojny. Zatopienia jednostek z dużą liczbą amerykańskich cywili na pokładzie za każdym razem wywoływały w Stanach Zjednoczonych falę oburzenia, nawet jeśli dana sprawa, jak zatopienie RMS „Lusitania”, miała swoje drugie (a może i trzecie?) dno.

Biorąc pod uwagę nienawiść, z jaką wielu Amerykanów myślało o niemieckich okrętach podwodnych, dążenie władz USA do pozyskania choć jednego egzemplarza może być ciut zaskakujące. Niemniej nie bez przyczyny nasi przodkowe mówili: „Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. A tu chodziło o naprawdę duże sumy.

Obligacje wolności, czyli zrzuta na wojnę

Siły zbrojne USA były, delikatnie rzecz ujmując, całkowicie nieprzygotowane do wzięcia udziału w rozległej i długotrwałej kampanii zamorskiej. W końcu, jak powiedział Gian Giacomo Trivulzio, „Trzy rzeczy trzeba przygotować, Panie, do prowadzenia wojny – pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze”. W 1917 roku Amerykanie nie mieli żadnej z nich.

Szukając funduszy, Kongres musiał wybrać między dwiema opcjami. Pierwszą z nich, relatywnie łatwą i dającą nadające się do przewidzenia dochody, było nałożenie podatku wojennego na wszystkich obywateli. Takie rozwiązanie wiązałoby się jednak z wywołaniem znacznego niezadowolenia społecznego. Sięgnięto więc po drugą opcję, ogłaszając 24 kwietnia sprzedaż obligacji wojennych. Tą drogą pozyskano ponad trzy miliardy dolarów, szybko okazało się jednak, iż jest to zbyt mało jak na wojenne potrzeby USA. Zapadła więc decyzja o rozpoczęciu kolejnej akcji. Nastąpiło to 1 października 1917 roku.

„Każda obligacja to strzał do U-Boota” – amerykański plakat propagandowy nawołujący do kupowania obligacji wojennych (il. ze zbiorów Biblioteki Kongresu USA, digital ID: ppmsca.51295)

Amerykańskie władze miały świadomość, że aby skłonić potencjalnych ofiarodawców do głębszego sięgnięcia do kieszeni, muszą przemówić do ich wyobraźni. Same patriotyczne plakaty i przemówienia nie wystarczały, trzeba było pokazać Amerykanom coś więcej, by dać im choć w ułamku odczuć, czym jest owa Wielka Wojna toczona za oceanem. Rozpoczęto więc starania, by sprowadzić do USA czołgi i samoloty biorące udział w działaniach wojennych. Ich widok miał skłonić ludzi do większej ofiarności, tak by również amerykańskie siły zbrojne mogły pozwolić sobie na podobny sprzęt.

Częścią owej akcji propagandowej było również, co oczywiste, przedstawienie wroga, oczywiście w jak najczarniejszych barwach. Trzeba było pokazać Amerykanom, z czym walczą; wskazać im „diabła”, którego trzeba przepędzić ze świata. Rząd Stanów Zjednoczonych zaczął więc starania o pozyskanie któregoś z niemieckich okrętów podwodnych zdobytego przez Brytyjczyków. A tak się właśnie składało, że mieli oni w swym posiadaniu pewien szczególny model U-Boota, nadający się do w miarę prostego rozłożenia na trzy sekcje w celu łatwiejszej wysyłki przez Atlantyk. Wybór był więc oczywisty – UC-5 wyruszył do USA.

Centralna część UC-5 (fot. National Archives, ID: 45491034)

U-Boot w Central Parku

Była 11.30 rano, kiedy w końcu podniesiono 40-tonową sekcję okrętu podwodnego z pokładu statku i złożono ją na gigantycznej ciężarówce ze specjalnie skonstruowanymi szerokimi, niskimi kołami. Stoi teraz w Central Parku, otoczona przez wielkie tłumy oczekujące na przybycie środkowej i dziobowej sekcji.

Tak przedstawiała ówczesna prasa przybycie segmentów UC-5 do Nowego Yorku. Sam transport z portu do parku zajął dwa dni. Co ciekawe, nie zmontowano poszczególnych sekcji ze sobą, zostawiając pomiędzy nimi niewielkie, ok. dwumetrowe odstępy umożliwiające zwiedzanie jednostki wszystkim, którzy mieli przy sobie potwierdzenie zakupu obligacji wojennych.

Główna część uroczystości przypadła na 25 października, kiedy to z wielką pompą przemianowano UC-5 na „U-BUY-A-BOND”. Matką chrzestną tej „nowej” jednostki była pani Guy Emerson, żona wiceprezydenta National Bank of Commerce i sekretarza Liberty Loan Commitee. Zaszczyt podniesienia amerykańskiej bandery spadł zaś na aktorkę Ritę Jolivet, ocalałą z zatopionej przez niemiecki okręt podwodny RMS Lusitania. Był to więc akt symbolicznego tryumfu Amerykanów nad niemiecką bronią podwodną.

Choć tego dnia w Nowym Jorku nie brakowało atrakcji (choćby brytyjskiego czołgu), nic nie mogło przyćmić stojącego pośrodku parku okrętu wojennego, wokół którego przewinęło się ok. 50 tysięcy ludzi, co zagwarantowało sukces zbiórki w Nowym Jorku. O popularności akcji i samego U-Boota może również świadczyć duża liczba fotografii dokumentujących jego drogę od samego przybycia na amerykańską ziemię aż po wspomniane uroczystości. Tego dnia UC-5 rzeczywiście podbił Nowy Jork, choć nie do końca w sposób, który mogli mieć na myśli jego twórcy.

Niestety, w odniesieniu do dalszych losów tego okrętu nie dysponujemy równie bogatym materiałem źródłowym. Wiadomo, że wysłano go drogą rzeczną do Kanady, by i tam wspomagał aliancki wysiłek wojenny. Trudno jednak powiedzieć, gdzie i kiedy nastąpił jego koniec, a raczej na którym złomowisku skończył.

Podsumowanie

Losy opisywanego okrętu podwodnego nie miały większego wpływu na dzieje świata, a w pamięci ludzkiej odcisnął się bardziej jako „U-BUY-A-BOND” niż UC-5. Pamięć w USA o tej jednostce zbladła zresztą dosyć szybko, szczególnie kiedy po zakończeniu wojny do Ameryki zaczęły docierać zdobyczne niemieckie okręty podwodne o wymiarach znacznie bardziej imponujących niż mały i zasadniczo improwizowany przybrzeżny stawiacz min. Dziś, niestety, nie ma po nim żadnego materialnego śladu.

Historia UC-5 jest rzecz jasna częścią marynistyki XX wieku, niemniej bardziej pasuje do historii propagandy niż działań wojennych. Wrogie narzędzie zagłady przekształcono w obiekt reklamowy i obwożono po świecie niczym wybryk wojennej natury.

Bibliografia

  • 20,000 parade up 5th Avenue, „The Sun”, Friday, October 26, 1917.
  • A Brief History of the Captured German Submarine „U-Buy-A-Bond”, [Liberty Loan Committee], [New York] [1917?].
  • The story of The Great War. History of the European War from official sources ; complete historical records of events to date. Illustrated with drawings, maps and photographs, Vol. V, Collier, New York 1916.
  • Third Annual Report of the Federal Reserve Bank of New York for the year ended December 31, 1917, Washington 1918.
  • Eberhard Rössler, The U-Boat. The evolution and technical history of German submarines, Cassell, London 2001.
  • Labert St. Clair, The story of the Liberty Loans, James William Bryan Press, Washington 1919.
  • Street spectacle. New York Patriotism, „The Maitland Weekly Mercury”, Saturday, January 5, 1918.
  • Wojciech Holicki, Pechowy rejs pod Harwich, „Okręty”, nr 1 (1), marzec 2011.
  • Alex Q. Arbuckle, U-boats and tanks in NYC, [w:] Mashable, 26 lutego 2017 [dostęp 02 lutego 2021], <https://mashable.com/2017/02/26/tanks-and-u-boats-in-nyc/>.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!