Staropolskie porzekadło mówiące, że „pannom jabłka, gruszki mężatkom, pomarańcze wdowom, leśne jabłka babom”, dobitnie pokazywało, że sytuacja kobiety w epoce nowożytnej zależała od jej stanu cywilnego. I nieprzypadkowo najbardziej egzotyczne i najdroższe owoce – pomarańcze – przypadały wdowom.

W nowożytnej Europie powszechnie uważano, że kobieta ma być podporządkowana mężczyźnie. Choć sytuacja przedstawicielek płci żeńskiej różniła się w zależności od kraju, miejsca w hierarchii stanowej, statusu majątkowego czy wyznania, to jednak na całym kontynencie wyznawano zasadę głoszącą, że „mężczyzna jest głową kobiety”. Pochodzące z listu św. Pawła do Koryntian zdanie cytowano zarówno w uczonych traktatach filozoficznych, jak i w spisywanych w szlacheckich dworkach zbiorach rozmaitości zwanych sylwami.

Pogląd głoszący, że kobiety są słabsze intelektualnie i moralnie od mężczyzn, dominował w mentalności Europejczyków w zasadzie od starożytności. Choć wraz z nastaniem Renesansu pojawiły się głosy podważające ten paradygmat, były one niezmiernie rzadkie i nie przedostawały się do społecznej świadomości. Prawdziwa dyskusja na temat równości kobiet i mężczyzn rozpoczęła się dopiero w XIX wieku.

Judyta (biblijna wdowa po Manassesie z Betulii) obcinająca głowę asyryjskiego wodza Holofernesa – obraz (prawdopodobnie autoportret) włoskiej malarki Artemisii Gentileschi, namalowany po gwałcie dokonanym na niej przez Agostina Tassiego, 1614–1620 r. (ze zbiorów Galerii Uffizi, nr inw. 1567)

Pogląd o podporządkowaniu kobiety mężczyźnie znajdował odzwierciedlenie w rzeczywistości prawnej czy obyczajowej. W Europie XVI i XVII wieku o losie kobiety decydował mężczyzna. W młodości był to ojciec bądź – w przypadku jego nieobecności – bracia; po ślubie władza ta przechodziła zaś na męża. O tym, za kogo miała wyjść kobieta, również decydowali rodzice, a osobiste preferencje panny rzadko były brane pod uwagę – przy wyborze kawalera liczyły się przede wszystkim względy ekonomiczne.

Oczywiście, wiele zależało tutaj również od charakteru małżonków. Zdarzały się związki oparte na zasadach partnerskich, a nawet takie, w których to kobieta dominowała – jeśli posiadała odpowiednio silną osobowość. Codzienna rzeczywistość była jednak mniej lub bardziej zgodna z normami prawnymi i obyczajowymi.

W wielu krajach Europy – w tym w Rzeczypospolitej – wyjątek stanowił jednak stan wdowi. Gdy mąż umierał, kobieta nie wracała już pod władzę ojca, braci, synów lub innych krewnych płci męskiej. Wdowa miała prawo całkowicie samodzielnie decydować o swoim majątku; o tym, kto zostanie jej kolejnym mężem czy – wreszcie – o tym, czy w ogóle wyjdzie za mąż.

W miastach wdowom po rzemieślnikach pozwalano z reguły prowadzić warsztat należący do zmarłego męża – aż do czasu powtórnego ślubu. Korzystać z tego prawa mogły oczywiście tylko te kobiety, którym pozwalała na to sytuacja materialna – jeśli nie posiadały majątku lub źródła utrzymania, musiały z reguły ponownie wyjść za mąż, by zapewnić sobie środki do życia.

Pierwsza polska poetka

Anna Stanisławska – portret z XVII w.

Stan wdowi otwierał kobietom możliwość działania na wielu polach: mogły samodzielnie zawiadywać gospodarstwem czy spełniać się artystycznie. Była to szansa na podjęcie chociażby działalności pisarskiej. Dobrze pokazuje to przykład żyjącej w XVII wieku szlachcianki Anny Stanisławskiej, która swoje losy szczegółowo i barwnie opisała w poemacie „Transakcyja abo opisanie całego życia jednej sieroty”. O jej pierwszym małżeństwie zdecydował ojciec, kierując się względami majątkowymi. Sprzeciw córki, która pisała „nie pragnę jarzma miłości, bo jeszcze czas mej młodości”, został zignorowany. Stanisławska poślubiła zamożnego szlachcica Jana Kazimierza Warszyckiego w 1668 roku.

Świeżo upieczony mąż okazał się być jednak sadystą stosującym wobec żony przemoc fizyczną i psychiczną. Na szczęście Stanisławskiej udało się szybko doprowadzić do unieważnienia małżeństwa – zaledwie rok po jego zawarciu. Z pewnością pomógł tutaj fakt, że Stanisławscy byli rodem zamożnym i niepozbawionym wpływów. W sprawie interweniowali możni znajomi i powinowaci rodziny, w tym hetman wielki koronny Jan Sobieski – przyszły król.

Kolejne dwa małżeństwa Anny Stanisławskiej były szczęśliwe, jednak obydwa zakończone przedwczesną śmiercią partnerów. Później szlachcianka już nigdy nie wyszła za mąż. Zajęła się za to pisaniem wspomnianego wyżej poematu, który wydała w 1685 roku, stając się tym samym pierwszą znaną polską poetką. Dopiero stan wdowi umożliwił jej rozpoczęcie działalności pisarskiej. Z jej poematu możemy też wnioskować, że nie wyszła już więcej za mąż w wyniku własnej decyzji.

Mecenaski i fundatorki

Wdowy często stawały się też mecenaskami sztuki i architektury. Przykładem jest tutaj Regina z Herburtów Żółkiewska, żona hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego. W 1597 roku założył on Żółkiew – prywatne miasto zaprojektowane i zbudowane według wzorców renesansowych. Po śmierci męża, który poległ w czasie bitwy pod Cecorą w 1620 roku, Żółkiewska kontynuowała jego dzieło, wywierając wpływ na kształt urbanistyczny i architektoniczny miejscowości. Zresztą – jak zauważa historyczka sztuki Aleksandra Jakóbczyk-Gola – Żółkiew była niemal nieprzerwanie zarządzana i rozbudowywana przez kobiety przez kolejne czterdzieści lat.

Najpierw Żółkiew przejęła córka Reginy Żółkiewskiej, Zofia Daniłowiczowa, później zaś pieczę nad miastem objęła jej córka, Teofila Sobieska – matka wspominanego już wyżej Jana Sobieskiego. Po śmierci męża stała się głową rodziny w pełnym tego słowa znaczeniu i rządziła rodem twardą ręką. Nie zgodziła się między innymi na małżeństwo swojego syna, przyszłego króla, z córką ochmistrza Pawła Orchowskiego – zdecydowanie mniej zamożnego niż bajecznie bogaci Sobiescy. Także już jako wdowa Teofila udała się na ponad pięcioletnią pielgrzymkę do Włoch, gdzie podpatrywała najnowsze trendy w sztuce i architekturze. Owocem tej podróży był ufundowany przez magnatkę kościół Dominikanów w Żółkwi zaprojektowany w oparciu o wzorce z Neapolu.

Kościół podominikański w Żółkwi, 2014 r. (fot. ЯдвигаВереск, CC BY-SA 4.0)

Kazania i żywoty świętych

Wspieranie i fundowanie kościołów czy klasztorów było zresztą jednym z głównych elementów ideału wdowy promowanego przez ówczesnych moralistów. W pismach religijnych tego okresu dominuje bowiem wzorzec kobiety, która po śmierci męża odrzuca wszelkie doczesne uciechy na rzecz praktyk religijnych i działalności dobroczynnej. Wdowę z kazań i żywotów świętych charakteryzuje zawsze skromny strój oraz spędzanie czasu na modlitwach i postach. Według tego ideału, kobieta nie powinna już powtórnie wychodzić za mąż. Takie pobożne wdowy są bohaterkami zarówno kazań duchownych katolickich, jak i pism autorów protestanckich.

Teofila z Działyńskich 1.v. Szołdrska, 2.v. Potulicka, znana też jako kórnicka Biała Dama. Po śmierci pierwszego męża, a zwłaszcza po rozwodzie z drugim, samodzielnie przez wiele lat zarządzała majątkiem, doprowadzając go do rozkwitu. Sprowadzała m.in. osadników z Niemiec, a pańszczyznę zamieniła w swych dobrach na czynsz już w 1740 r. (ze zbiorów PAN Biblioteki Kórnickiej, sygn. MK 3295)

Dobrym przykładem jest żyjący na przełomie XVI i XVII wieku ariański poeta Erazm Otwinowski. W swoim dziele „Sprawy abo historye znacznych niewiast” jako wzór do naśladowania przedstawiał prorokinię Annę z Ewangelii według św. Łukasza. „Jednę tę wdowę takową Duch Pański wystawił – pisał – której Pan Bóg w jej starości tak był błogosławił, że ośmdziesiąt cztery lata w wdowim stanie była, a w domu Pańskim wszytek czas żywota trawiła, na modlitwach i na pościech trwając”.

Znamy wiele przykładów wskazujących, że wdowy często starały się wcielać ten ideał w życie – Regina Żółkiewska po śmierci męża przekazała kościołowi farnemu w Żółkwi folwark w Winnikach. W zamian kościół miał w każdy piątek odprawiać mszę za duszę hetmana i poległych wraz z nim żołnierzy. Ale istnieją też świadectwa, że faktycznie postępowanie wielu kobiet odbiegało od oczekiwań jakie stawiali przed nimi kaznodzieje. Świadczy o tym również zdanie z poematu Otwinowskiego, podsumowujące historię prorokini Anny: „Bóg daj byśmy takie mieli [wdowy] wieku tego złego [w czasach, w których żył Otwinowski], co by tak [jak Anna] umiały zażyć stanu sierocego [czyli wdowiego]”.

Fraszki i figliki

Moralistów irytowały zwłaszcza wdowy, które zamiast przekazywać majątek kościołom, przebierały w licznych propozycjach matrymonialnych składanych przez mężczyzn, którzy z pewnością często kierowali się przede wszystkim zasobnością wdowich sakiewek. Zalotników tych wyśmiewa XVI-wieczny poeta Mikołaj Rej w swoich krótkich wierszach, zwanych „figlikami”. Wdowy bowiem nie były tylko bohaterkami żywotów świętych i kościelnych kazań – równie często pojawiały się w utworach literackich o lżejszej tonacji i satyrycznym wydźwięku.

Z kolei XVII-wieczny poeta Wacław Potocki we fraszce zatytułowanej „Czemu wdowy za mąż idą” stwierdza, że jedynym powodem powtórnego zamążpójścia jest fakt, że mężczyzna ma większy autorytet u służby, a zatem woźnica czy lokaj będą wobec niego bardziej posłuszni. Gdyby nie to – każe nam się domyślać Potocki – wdowy w ogóle nie wychodziłyby już za mąż, tylko w pełni cieszyły się wolnością będącą przywilejem ich stanu.

Bardzo ciekawe wnioski możemy wyciągnąć z lektury jednego z figlików Reja zatytułowanego „Wdowa co chciała rychło za mąż”. Bohaterka tego utworu, młoda wdowa, nie chce zbyt długo czekać z ponownym zamążpójściem, jednak obawia się oskarżeń o nieuszanowanie żałoby. Ze swoich rozterek zwierza się starszej kobiecie. Ta przekonuje ją, by zignorowała przytyki sąsiadów i nie czekała z powtórnym ślubem, bowiem jej młodość i uroda szybko przeminą, a wraz z nią szanse na znalezienie nowego małżonka.

Taniec śmierci

Portret Katarzyny z Tęczyńskich 1.v. Słuckiej, 2.v. Radziwiłłowej (ok. 1544–1592) jako wdowy po księciu Jerzym Olelkowiczu Słuckim, 1580 r. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw. 128854 MNW)

Wiersz Reja – choć żartobliwy – jest świadectwem smutnej rzeczywistości epoki nowożytnej. Dziś wdowieństwo kojarzy się raczej z podeszłym wiekiem, lecz XVI, XVII czy XVIII wiek to czasy wojen i epidemii, wobec których ówczesna medycyna pozostawała bezradna. Śmierć spotykała dzieci czy osoby młode, równie często – jeśli nie częściej – niż starców. Jak podaje historyczka Urszula Augustyniak, osoby powyżej 50 roku życia stanowiły wówczas zaledwie 9,7 proc. populacji chłopstwa i 12,4 proc. szlachty. Dla porównania, w 2015 roku w Polsce osoby powyżej 50 roku życia stanowiły 36,39 proc. populacji.

Życie w epoce nowożytnej było więc, co dobrze pokazuje sztuka baroku – istnym „tańcem śmierci”, w którym nikt nie znał dnia ani godziny nadejścia kostuchy. W epoce nowożytnej mężczyźni często umierali przedwcześnie – w wojnach, pojedynkach oraz w wyniku hulaszczego trybu życia czy chorób. Wdowami często zostawały młode kobiety, mające przed sobą jeszcze wiele lat życia.

Dobrym przykładem jest wspomniana już Anna Stanisławska. Jej drugi mąż, Jan Oleśnicki, zmarł po sześciu latach małżeństwa w wyniku zarazy. Kolejne małżeństwo Stanisławskiej – z Janem Zbąskim – również trwało sześć lat, a zakończyły je śmiertelne rany, których mężczyzna doznał podczas swego udziału w wyprawie wiedeńskiej w 1683 roku. I choć nie znamy dokładnej daty urodzenia poetki, to z ustaleń badaczki Idy Kotowej wynika, że w momencie śmierci Zbąskiego, Stanisławska miała najwyżej 32 lata. Na koniec swojego dzieła poetka stwierdza, że jej życie właściwie już się zakończyło. Możemy jednak przypuszczać, że nie każda wdowa – nawet jeśli pozwalał jej na to posiadany majątek – chciała decydować się na samotne życie w żałobie, spędzane na modlitwach i wyrzekaniu się doczesnych uciech.

Wdowa królową

Potwierdza to historia Marii Kazimiery D’Arquien, znanej bardziej jako Marysieńka. Zanim wyszła ona za Jana Sobieskiego, przyszłego króla, była żoną magnata Jana „Sobiepana” Zamoyskiego. Podobnie jak w przypadku Stanisławskiej, dokładna data jej urodzenia nie jest znana, możemy jednak przypuszczać, że poślubiła Zamoyskiego mając zaledwie 17 lat. Gdy ten zmarł na chorobę weneryczną po siedmiu latach małżeństwa, wdowa miała – jak nietrudno obliczyć – zaledwie 24 lata. Warto zauważyć, że „Sobiepan” w momencie swej śmierci także nie był starcem – miał lat 38.

Królowa Maria Kazimiera Sobieska na portrecie Jana Triciusa, ok. 1676 r. (ze zbiorów Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, nr inw. Wil.1584)

Gdyby Maria Kazimiera posłuchała rad kaznodziejów i poświęciła resztę życia żałobie, praktykom religijnym i działalności dobroczynnej, nigdy nie zawarłaby małżeństwa z Janem Sobieskim. Mężczyzną, którego – w przeciwieństwie do Zamoyskiego – darzyła autentycznym uczuciem, i to ze wzajemnością. Nigdy nie zobaczyłaby też jak dorastają jej dzieci, bowiem czworo potomstwa, które miała z Zamoyskim, zmarło wkrótce po urodzeniu, co w owych czasach nie było niczym nadzwyczajnym. Z Sobieskim doczekała się w sumie dwanaściorga dzieci, z których czworo dożyło dorosłości. Wreszcie, gdyby wdowa Marysieńka nie wyszła powtórnie za mąż, nigdy nie zostałaby królową.

Słynne listy, które wymieniała Marysieńka ze swym drugim mężem, są nie tylko świadectwem łączącej ich miłości, rzadkiej w aranżowanych małżeństwach ówczesnej magnaterii. Pokazują one także bardzo partnerską relację między małżonkami. Skądinąd wiemy, że Maria Kazimiera interesowała się polityką i miała w tym temacie wyrobione poglądy, a wiele decyzji Sobieski podejmował pod jej wpływem. Ponowne zamążpójście za potężnego magnata, który został później królem, umożliwiło jej zatem spełnienie nie tylko w roli żony i matki, ale także polityczki.

Podeptane i złupione

Stan wdowi był swego rodzaju luką w patriarchalnym systemie, w którym kobieta zawsze pozostawała pod kuratelą mężczyzny. Luką, dzięki której miała szansę na niezależność i możliwość realizowania się w rolach innych niż te wyznaczone przez tradycję. Część kobiet, które miały taką możliwość, korzystała z tej szansy. Inne wolały postępować według promowanych w literaturze – tworzonej głównie przez mężczyzn – wzorców wdowy świadomie rezygnującej z szans, jakie dawał ten stan.

Pamiętajmy jednak, że w praktyce większości kobiet po śmierci męża nie pozostawało nic innego, jak ponowne zamążpójście. Jeśli bowiem nie odziedziczyły wystarczającego majątku albo nie zostało im nic z wniesionego do małżeństwa posagu, jeśli nie posiadały zawodu, który pozwalałby utrzymać siebie i osierocone przez ojca dzieci, musiały ponownie wziąć ślub, by związać koniec z końcem. Wiele wdów, a nawet – co jest wielce prawdopodobne – większość z nich, nie miała szans zostać poetkami, jak Anna Stanisławska, mecenaskami architektury, jak Regina Żółkiewska, czy królowymi, jak Marysieńka Sobieska.

Za pozostawienie bez pomocy i opieki tych ubogich wdów, które „podeptane i złupione” mogły jedynie prosić o pomoc Boga, karcił posłów i senatorów jezuita Piotr Skarga w swoich słynnych „Kazaniach sejmowych”. Możemy więc przypuszczać, że – wbrew ludowemu wierszykowi – wdowom nie zawsze przypadały pomarańcze. Często musiały im wystarczyć mizerne leśne jabłka.

Utarczka Paska w obronie pokrzywdzonej wdowy, ilustracja do słynnych „Pamiętników”. Grafika na podstawie rysunku Antoniego Zaleskiego (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw. Gr.Pol.20874/5 MNW)

Bibliografia

  • Urszula Augustyniak, Historia Polski 1572–1795, PWN, Warszawa 2008.
  • Maria Bogucka, Białogłowa w dawnej Polsce: kobieta w społeczeństwie polskim XVI–XVIII wieku na tle porównawczym, Wydawnictwo Trio, Warszawa 1998.
  • Aleksandra Jakóbczyk-Gola, Fundatorki architektury, mecenaski sztuki, projektantki ogrodów. Nowe role kobiet w dawnej Rzeczypospolitej, [w:] Pasaż Wiedzy Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, 22 grudnia 2020 [dostęp: 31 stycznia 2021], <https://www.wilanow-palac.pl/fundatorki_architektury_mecenaski_sztuki_projektantki_ogrodow_nowe_role_kobiet_w_dawnej_rzeczypospolitej.html>.
  • Ida Kotowa, Wstęp, [w:] Anna Stanisławska, Transakcyja albo opisanie całego życia jednej sieroty, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1935.
  • Erazm Otwinowski, Pisma Poetyckie, wyd. P. Wilczek, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 1999.
  • Wacław Potocki, Jovialitates albo żarty y fraszki rozmaite, 1747.
  • Mikołaj Rej, Figliki, oprac. Maria Bokszczanin, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970.
  • Anna Stanisławska, Transakcyja albo opisanie całego życia jednej sieroty przez żałosne treny od tejże samej pisane roku 1985, wyd. Ida Kotowa, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1935.
  • Piotr Skarga, Kazania sejmowe, nakładem księgarni Wilhelma Zukerkandela, Lwów–Złoczów 1924.

2 KOMENTARZE

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!