Jednym z internetowo-gazetowych dogmatów polskiej pamięci historycznej jest znaczący udział Polaków w obronie Wielkiej Brytanii przed niemiecką inwazją. Kluczową rolę miał w tym odegrać Dywizjon 303. Analiza faktów każe jednak odesłać tę opowieść z działu „historia” do kategorii „bajki”.

Poruszane w tym artykule zagadnienie nie jest z pewnością nowe. Co pewien czas na forach internetowych czy w mediach społecznościowych regularnie wybuchają kłótnie o rolę Wojska Polskiego (przede wszystkim pilotów) w obronie Wielkiej Brytanii przed niemiecką inwazją, zazwyczaj w połączeniu z tematami takimi jak rzekoma zdrada Zachodu czy Brexit i sytuacja naszych rodaków na Wyspach.

Najnowsza odsłona tego sporu związana była z pojawieniem się w mediach społecznościowych zdjęcia jednego z pytań zawartych w książce „Life in the UK test: Study Guide 2019: The essential study guide for the British Citizenship Test”, mającej pomóc każdemu starającemu się o brytyjskie obywatelstwo w zdaniu egzaminu z wiedzy o m.in. historii tego kraju.

Prawda czy fałsz? (fragment książki „Life in the UK test: Study Guide 2019: The essential study guide for the Btitish Citizenship Test”)

W czwartym teście próbnym zawarto następujące zdanie, każąc zdającemu określić, czy jest to prawda („tak”), czy fałsz („nie”): „Britain and the Empire stood almost alone against Nazi Germany until the invasion of the Soviet Union in June 1941” (Brytania i Imperium stały prawie same przeciwko nazistowskim Niemcom aż do inwazji na Związek Sowiecki w czerwcu 1941). Odpowiedź punktowana to „tak”.

To z pozoru niewinne pytanie wywołało spore zamieszanie w polskim internecie, w którym pojawiły się „obowiązkowe” wręcz zarzuty o przemilczenie roli polskich żołnierzy w obronie Wielkiej Brytanii latem 1940 roku. Choć nie przyniesie to zapewne żadnych długoterminowych skutków, warto po raz kolejny przypomnieć o rzeczywistej skali polskiego udziału nie tylko w bitwie o Anglię, ale i w całości obrony Wysp Brytyjskich.

Zjednoczone Królestwo i Commonwealth

Pisząc, mówiąc czy rozmyślając o wydarzeniach związanych z operacją Seelöwe („Lew Morski” – niemiecki plan inwazji na Wielką Brytanię), czy też o 3 września 1939 roku, warto mieć na uwadze jedną rzecz. Wielka Brytania stanowiła w owym czasie centrum Brytyjskiej Wspólnoty Narodów obejmującej Kanadę, Australię, Nową Zelandię, Południową Afrykę, Irlandię i Nową Funlandię. Kiedy Wielka Brytania przystąpiła do II wojny światowej, Dominia nie pozostały w tyle.

Kanadyjscy żołnierze z 1 Batalionu Toronto Scottish Regiment w Aldershot w Anglii, grudzień 1939 r. (fot. ze zbiorów Imperial War Museum, sygn. H 589, IWM Non Commercial Licence)

3 września 1939 roku, kiedy ówczesny brytyjski premier Neville Chamberlain ogłosił o 11.15 stan wojny pomiędzy Wielką Brytanią a Niemcami, automatycznie (na mocy ówczesnego prawa) oznaczało to przystąpienie do działań przeciwko III Rzeszy także Indii (kontrolowanych przez Brytyjczyków), Australii i Nowej Zelandii. Dzień później wojnę Niemcom wypowiedział Nepal, 6 września podobnie uczyniła Afryka Południowa, a 10 września Bahrajn, Kanada i Oman.

17 grudnia 1939 roku do Greenock w Szkocji przybył pierwszy transport z żołnierzami 1 kanadyjskiej Dywizji Piechoty. 21 lutego 1940 roku na terenie Wielkiej Brytanii znajdowało się już 1066 kanadyjskich oficerów i 22 238 żołnierzy. Jednostka ta, po odpowiednim przeszkoleniu, weszła w skład tak zwanego II Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego, wzięła udział w walkach we Francji, a po ewakuacji wzmocniła, wraz z 2 kanadyjską Dywizją Piechoty (pierwsze jej elementy przybyły 22 maja), siły brytyjskie szykowane do odparcia inwazji. Do końca 1940 roku na Wyspach było już prawie 57 000 kanadyjskich żołnierzy.

Kanadyjscy piloci z Dywizjonu 1 Royal Canadian Air Force; Prestwick, Szkocja, 30 października 1940 r. (fot. S.A. Devon, ze zbiorów Imperial War Museum, sygn. CH 1733, IWM Non Commercial Licence)

Drugą duża grupą żołnierzy z dominiów obecną w Wielkiej Brytanii byli Nowozelandczycy z tzw. „drugiego eszelonu” 2 nowozelandzkiej Dywizji Piechoty. Żołnierze ci mieli początkowo trafić do Egiptu, jednak przekierowano ich na Wyspy, gdzie trafili 16 czerwca 1940 roku. Od tej pory 5 i (improwizowana) 7 Brygada Piechoty dołączyły do sił antyinwazyjnych.

Wspomniane powyżej jednostki nie wyczerpują, rzecz jasna, udziału sił zbrojnych Commonwealthu w obronie Wielkiej Brytanii. Dla pełnego obrazu (wykraczającego niestety poza ramy niniejszej pracy), trzeba by doliczyć żołnierzy z dominiów walczących w basenie Morza Śródziemnego, marynarzy flot wojennych wspomnianych krajów, jak również ponad trzystu pilotów biorących udział w bitwie o Anglię.

Jak na tym tle prezentuje się udział Wojska Polskiego w obronie Wielkiej Brytanii?

„Będziemy walczyć na morzach i oceanach”

Najmniej problemów sprawi ocena potencjału Polskiej Marynarki Wojennej w czasie bitwy o Anglię. Nasze główne nawodne siły morskie składały się z dwóch niszczycieli, ORP Błyskawica i Burza, do których 3 maja 1940 roku dołączył wydzierżawiony od Brytyjczyków ORP Garland, a 3 lipca OF Ouragan (OF – okręt francuski, choć zwano go niekiedy ORP Huragan). Broń podwodną reprezentował ORP Wilk.

Patrząc na całość sił zgromadzonych w interesującym nas czasie i obszarze, nie była to imponująca flota. Cytując „Polskie Siły Zbrojne”: „W lipcu 1940 roku liczba okrętów na wodach brytyjskich była następująca: 5 pancerników, 1 lotniskowiec, 11 krążowników, 80 kontrtorpedowców [niszczycieli – dop. ŁM] (…). W tym czasie flota niemiecka, uszczuplona po kampanii norweskiej, liczyła: 2 stare pancerniki, 2 kieszonkowe pancerniki, 2 krążowniki liniowe, 6 krążowników, około 20 kontrtorpedowców i torpedowców”.

Polskie niszczyciele płynące do Wielkiej Brytanii w ramach planu „Peking” – widok z rufy ORP Błyskawica na ORP Grom i ORP Burza, sierpień 1939 r. (fot. domena publiczna)

Jak widać, przewaga po stronie brytyjskiej była wprost oszałamiająca, a w razie ewentualnej próby inwazji okręty Royal Navy nawet bez polskiego wsparcia poradziłyby sobie z niemiecką flotą inwazyjną bez najmniejszego problemu. Biorąc nawet pod uwagę ewentualne straty wywołane działaniami Kriegsmarine czy Luftwaffe, Brytyjczycy przedarliby się do jednostek desantowych, by siać tam śmierć i zniszczenie.

Mając na uwadze, że w skład niemieckiego zasobu środków przeprawowych wchodziły tak nietypowe jednostki, jak barki rzeczne holowane przez kutry rybackie (w tym polskie) czy tez napędzane silnikami lotniczymi ustawionymi na specjalnych podwyższeniach, nie było to zbyt trudne zadanie.

Niemieckie łodzie przygotowywane do inwazji w Boulogne-sur-Mer (fot. ze zbiorów Imperial War Museum, sygn. MH 6657, IWM Non Commercial Licence)

„Będziemy walczyć z coraz większą wiarą i coraz większą siłą w powietrzu”

Niemcy zaczęli pierwsze przymiarki do powietrznej ofensywy już 26 czerwca – od tego dnia Luftwaffe prowadziła rozpoznanie walką brytyjskiego systemu obrony. Oficjalnie Battle of Britain rozpoczęła się 10 lipca 1940 roku.

Smugi kondensacyjne zostawione przez niemieckie i brytyjskie samoloty w czasie walki powietrznej; 1940 r. (fot. Puttnam, ze zbiorów Imperial War Museum, sygn. H 4219, IWM Non Commercial Licence)

Zgodnie z wydaną przez Hitlera Dyrektywą nr 16 z 16 lipca 1940 roku podstawowym celem lotnictwa III Rzeszy był RAF, jego personel, samoloty i lotniska. Kolejna dyrektywa (Nr 17) z 1 sierpnia dodała do tego nakaz atakowania „urządzeń służących do zaopatrzenia kraju w żywność”. Niemiecki plan A zakładał więc zagłodzenie przeciwnika, inwazja była zaledwie planem B.

13 sierpnia nastąpił największy jak do tamtej pory atak niemieckiego lotnictwa na siły i infrastrukturę RAF-u. Luftwaffe wykonała 1485 samolotolotów (485 bombowych i 1000 myśliwskich), RAF 727. Mimo wysiłków agresorom nie udało się zniszczyć brytyjskiego systemu obrony powietrznej ani zdobyć tak upragnionej całkowitej kontroli nad przestrzenią powietrzną południowej Anglii – ani tego dnia, ani później, choć zacięcie atakowano brytyjskie lotniska jeszcze przez kilka następnych dni.

Brytyjscy żołnierze usuwają gruzy po niemieckim bombardowaniu; Birkenhead 15 marca 1941 r. (fot. Taylor, ze zbiorów Imperial War Museum, sygn. H 8138, IWM Non Commercial Licence)

Będąc pod wrażeniem tej olbrzymiej bitwy powietrznej, 20 sierpnia premier Winston Churchill wygłosił swą słynną mowę:

Wdzięczność każdej rodziny na naszej Wyspie, w naszym Imperium, a nawet na całym świecie, z wyjątkiem tych miejsc, gdzie mieszkają winni, należy się brytyjskim lotnikom, którzy niezrażeni przeciwnościami nieustannie podejmują wyzwania, narażają się na śmiertelne niebezpieczeństwo i dzięki swemu męstwu i poświęceniu odwracają losy wojny światowej. Nigdy jeszcze w żadnym konflikcie tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu.

7 września miał miejsce pierwszy celowy atak powietrzny na Londyn, a 15 września przeprowadzono największy nalot na brytyjską stolicę. Były to jednak ostatnie podrygi Luftwaffe, obliczone na złamanie brytyjskiego morale. Gdyby zadaniem powietrznej ofensywy było przygotowanie gruntu pod inwazję, celem nalotów byłyby okręty Royal Navy i lotniska RAF. Zamiast tego uderzono na Londyn, duży cel zdolny do „pochłonięcia” znacznej ilości bomb, dając równocześnie okazję brytyjskim siłom powietrznym do przegrupowania i naprawienia zniszczeń w swych bazach.

Piloci Dywizjonu 303 w 1940 r. (fot. Od lewej P/O Ferić, F/Lt Kent, F/O Grzeszczak, P/O Radomski, P/O Zumbach, P/O Łukuciewski, F/O Henneberg, Sgt. Rogowski, Sgt. Szaposznikow (fot. ze zbiorów Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego, domena publiczna)

17 września 1940 roku Hitler odłożył operację Seelöwe na czas nieokreślony.

Pierwszy polski dywizjon myśliwski utworzony na brytyjskiej ziemi, 302 Dywizjon Myśliwski Poznański, został uznany za zdolny do pełnienia służby bojowej 15 sierpnia 1940 roku i przydzielony do 12 Grupy. 303 Dywizjon Myśliwski Warszawski wszedł do akcji 31 sierpnia, jednak przydzielono go w bardziej aktywny rejon, co skutkowało częstszymi okazjami do uzyskiwania zestrzeleń. Łącznie, w bitwie o Anglię brało udział 145 polskich lotników: 32 z Dywizjonu 302, 34 z 303 i 79 z różnych dywizjonów RAF-u.

Lista alianckich lotników biorących udział w Battle of Britain liczy sobie 2937 nazwisk. Niestety, liczba ta nie uwzględnia załóg bombowców (w tym z polskich 300 i 301 Dywizjonu Bombowego) atakujących podczas bitwy niemieckie zgrupowania barek inwazyjnych.

„Będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach”

Sytuacja polskich wojsk lądowych była o wiele bardziej skomplikowana. O ile nasza marynarka wojenna (tak jak część naszego lotnictwa) trafiła do Wielkiej Brytanii jeszcze przed tragiczną w skutkach kampanią francuską, to praktycznie całość naszych wojsk lądowych miała za sobą doświadczenia ewakuacji z Francji, połączonej z utratą większości wyposażenia i personelu.

15 lipca 1940 roku na terenie Wysp znajdowało się 15 248 polskich oficerów i żołnierzy. Co ciekawe, niewielka część z nich nie miała ochoty na kontynuowanie służby, uznając rozwiązanie ich jednostek we Francji za zwolnienie z dalszych powinności. Takie osoby podejmowały normalną pracę zarobkową, układając sobie nowe, cywilne życie, co z kolei prowadziło do zatargów z brytyjskimi władzami w kwestii sądownictwa i prawa do prowadzenia poboru przez polskie urzędy na terenie Wielkiej Brytanii.

Żołnierze I Korpusu Polskiego w czasie ćwiczeń w Perth w Szkocji; 22 listopada 1940 r. (fot. W.T. Lockeyear, ze zbiorów Imperial War Museum, sygn. H 5658, IWM Non Commercial Licence)

O wiele bardziej palącą kwestią był rażący nadmiar oficerów, wynoszący ok. 1400–1500 osób. W jednostkach polskich we Francji stanowili oni 11% całości stanów osobowych, podczas gdy w Wielkiej Brytanii już 27%. Oficerom było po prostu łatwiej wydostać się z Francji, acz gwoli ścisłości wypada dodać, że Polacy mieszkający przed wojną we Francji i zaciągnięci do Wojska Polskiego woleli wracać do domu niż udawać się na dalszą tułaczkę.

Niezależnie od przyczyn, na jednego polskiego oficera ewakuowanego do Wielkiej Brytanii przypadało 2,54 żołnierza. Część z nich spożytkowano w jednostkach kadrowych, inni rozpoczęli później służbę w brytyjskich jednostkach w Afryce, niektórzy mieli jednak wątpliwą przyjemność trafienia do Stacji Zbornej Oficerów w Rothesay, czyli na Wyspę Wężów.

20 października 1940 roku polski I Korpus objął przypisany mu kawałek szkockiego wybrzeża. Z racji jego długości (ok. 200 km) i słabości sił własnych (14 382 żołnierzy, mniej niż wspomniana dywizja kanadyjska) nie nadzorował on całości linii brzegowej, a jedynie wybrane punkty najbardziej nadające się do lądowania niemieckich sił inwazyjnych, które zresztą i tak by się tu nie mogły pojawić.

W połowie lipca 1940 roku na terenie Wielkiej Brytanii znajdowało się już 1 313 000 żołnierzy, wspieranych przez 1 166 212 członków Home Guard (wojskowe karabiny miało 226 830 osób). Do dyspozycji brytyjskich sił zbrojnych były też (1 lipca) 554 czołgi i samochody opancerzone. Gdyby zawiodły środki konwencjonalne, w rezerwie trzymano 450 ton gazu musztardowego i 40 ton fosgenu, przede wszystkim w bombach czy pociskach artyleryjskich. Do jesieni zapasy te wzrosły do 13 000 ton. Było to aż nadto, by poradzić sobie z ewentualnym desantem spadochronowym i zatrzymać (a następnie zniszczyć) desant morski, a raczej to, co z niego zostało po uderzeniu Royal Navy.

Żołnierze I Korpusu Polskiego w Szkocji; 1941 r. (fot. domena publiczna)

„Prawie” czyni wielką różnicę

Patrząc na powyższe dane, wypada zgodzić się z autorami wspomnianego na początku pytania. Odliczając wsparcie przybyłe z Dominiów, Wielka Brytania pozostawała niemal samotna aż do ataku III Rzeszy na ZSRS. Tak, w obronie Wysp Brytyjskich pomagali żołnierze, marynarze i lotnicy z innych podbitych przez Niemców krajów, jednak były to niewielkie kontyngenty.

Jest poza jakąkolwiek wątpliwością to, że żołnierze ci stanowili mile widziane (acz czasem kłopotliwe) wsparcie dla brytyjskiego wysiłku wojennego. W tym trudnym dla Wielkiej Brytanii czasie każdy przeszkolony pilot, marynarz czy żołnierz wart był swej wagi w złocie. Czy postulowane przez Hitlera zniszczenie RAF-u i ataki na „urządzenia służące do zaopatrzenia kraju w żywność” mogły jednak rzucić Wielką Brytanię na kolana?

Brytyjscy piloci w biegu do swoich samolotów; 1940 r. (Imperial War Museum, sygn. HU 49253, IWM Non Commercial Licence)

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, odpowiedź jest oczywista – nie, nie mogły. Przygotowana do wypełniania zadań taktycznych Luftwaffe nie była po prostu w stanie zrealizować celu strategicznego, czyli samodzielnego pokonania Wielkiej Brytanii, dysponującej znakomitym (jak na owe czasy) systemem obrony przeciwlotniczej i rozbudowanym przemysłem lotniczym. Pomiędzy czerwcem a październikiem 1940 roku Brytyjczycy wyprodukowali 2354 samoloty wszystkich typów. Niemcy 975.

Czy brytyjskie społeczeństwo mogło się załamać? We wrześniu 1940 roku na głowy Brytyjczyków spadły 7044 tony bomb, a w czasie całego Blitzu 30 541 ton. W 1944 roku połączone siły RAF-u i amerykańskiej 8th Air Force zrzuciły 929 313 tony bomb na różne cele w Niemczech i okupowanej Europie, a nie złamano w ten sposób morale niemieckiego społeczeństwa ani też nie zniszczono nazistowskiej machiny wojennej.

Fragment pomnika Battle of Britain Monument w Londynie (fot. CGP Grey, CC BY 2.0)

Co więc z niebezpieczeństwem desantu przez Kanał? Czy bez wsparcia sojuszników z kontynentu Brytyjczycy ulegliby niemieckiej inwazji? Odpowiedź na tak postawione pytanie jest niezwykle prosta. Dopóki brytyjska marynarka wojenna panowała na wodach okalających Wielką Brytanię, jakakolwiek niemiecka inwazja była po prostu niemożliwa, a Niemcy nie mieli żadnych możliwości, by poważnie zagrozić morskiej supremacji Wyspiarzy. Jeśli Lew Morski zamoczyłby swe łapki w Kanale, Royal Navy po prostu by mu je odgryzła.

Bibliografia

Źródła

  • Allied Forces Act 1940. Allied Powers (War Service) Act 1942. Detention of Polish deserters, LO 3/1282, The National Archives.
  • Bitwa o Anglię: sierpień–październik 1940. Sprawozdanie Ministerstwa Lotnictwa o wielkich dniach od 8 sierpnia do 31 października 1940 r., Jerozolima 1941.
  • Kongres techniczny lotnictwa 13–14 grudzień 1942. Sprawozdanie i referaty, Londyn 1942.

Opracowania

  • Brian Brinkworth, On the planning of British aircraft production for the Second World War and reference to James Connoly, „Journal of Aeronautical History”, Paper No. 2018/09 [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://www.aerosociety.com/media/10277/on-the-planning-of-british-aircraft-production-for-second-world-war-and-reference-to-james-connolly_2018-09.pdf>.
  • Gregory C. Clark, Deflating British radar myths of World War II, A Research Paper Presented To The Research Department Air Command and Staff College, March 1997 [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://fas.org/man/dod-101/ops/docs/97-0609F.pdf>.
  • Taylor Downing, Podniebni szpiedzy. Aliancki zwiad lotniczy w II wojnie światowej, Rebis, Poznań 2013.
  • Peter Doyle, World War II in numbers. An infographic guide to World War II, Firefly Books, Richmond Hill, Ontario 2013.
  • Introduction to the Phases of the Battle of Britain, [w:] Royal Air Force Museum, [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://www.rafmuseum.org.uk/research/online-exhibitions/history-of-the-battle-of-britain/introduction-to-the-phases-of-the-battle-of-britain.aspx>.
  • Krzysztof Kaczmarski, Nie tylko Rothesay. Oficerskie obozy izolacyjne oraz obóz dyscyplinarny dla żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii (1940–1943), [w:] Studia z dziejów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (1939–1947), pod redakcją Piotra Chmielowca, Krzysztofa A. Tochmana, Instytut Pamięci Narodowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Oddział w Rzeszowie, Rzeszów–Warszawa 2019.
  • Kampanie na obczyźnie, cz. 1, Wrzesień 1939–czerwiec 1941, seria Polskie Siły Zbrojne w Drugiej Wojnie Światowej, t. 2, Instytut Historyczny im. gen. Sikorskiego, Londyn 1959.
  • Egbert Kieser, Operacja „Lew Morski”. Planowana inwazja na Anglię w 1940 roku, Bellona, Warszawa 2000.
  • Jarosław Kroplewski, Organizacja i główne kierunki działalności oświatowo-wychowawczej w Polskiej Marynarce Wojennej (1940–1947), „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, r. 12 (2011), nr 3.
  • Life in the UK test: Study Guide. Digital Edition. The essential study guide for the Btitish Citizenship Test, Red Squirrel Publishing, London 2019, [w:] Google Play, [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://play.google.com/books/reader?id=mV57DwAAQBAJ&hl=pl&pg=GBS.PP1>.
  • Leo McKinstry, Operation Sealion. How Britain Crushed the German War Machine’s Dreams of Invasion in 1940, John Murray, London 2015.
  • Łukasz Męczykowski, Uzbrojenie Local Defence Volunteers/Home Guard w latach 1940–1945. Studium z dziejów militarnej kultury materialnej, Napoleon V, Oświęcim 2016.
  • David John Newbold, British planning and preparations to resist invasion on land, September 1939–September 1940, University of London, London 1988.
  • Derek Robinson, Invasion, 1940. The truth about the Battle of Britain and what stopped Hitler, Constable, London 2005.
  • Wojciech Rodak, Konkwistador pozna panią, czyli polscy oficerowie w Afryce, „Nasza Historia”, 27 kwietnia 2017 [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://naszahistoria.pl/konkwistador-pozna-pania-czyli-polscy-oficerowie-w-afryce/ar/12026834>.
  • C.P. Stacey, The Canadian Army 1939 – 1945. An Official History Summary, King’s Printer, Ottawa 1948.
  • Why did Britain win the Battle of Britain in 1940?, [w:] World War II [serwis edukacyjny The National Archives], [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://www.nationalarchives.gov.uk/education/worldwar2/theatres-of-war/western-europe/investigation/battle-of-britain/sources/photos/1f/>.
  • Wielkie mowy Wielkiego Winstona, „Polityka”, 24 stycznia 2015 [dostęp: 24 grudnia 2019], <https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/1606727,1,wielkie-mowy-wielkiego-winstona.read>.

46 KOMENTARZE

  1. To nie jest istotne Ile I kto najwiecej zabil czy zestrzelil niemcow. Wazne, ze caly czas walczylismy I zadawalismy I’m straty czego nie robily inne kraje europy Co wiecej zawieraly sojusze z hitlerem a mezczyzni sluzyli w wermachcie czy ss ( ukraincy, ruscy, inne nacje.)
    JESLI CHODZI O ANGOLI TO NIE DALI BY NAM SAMOLOTOW GDYBY MIELI POD DOSTATKIEM
    WLASNYCH PILOTOW. ALE PO PROSTU TRACILI
    ICH ZA DUZO I NASTARCZALI ZE SZKOLENIEM

  2. Dosyć ważne w tej dyskusji a pominięte przez autora jest to, iż nie podał liczby zestrzelonych przez wszystkich polskich lotników niemieckich samolotów. Uprościł też pan Łukasz sprawę ewentualnej walki na kanale La Manche. Gdyby lotnictwo niemieckie zniszczyło lotnictwo brytyjskie, samoloty Luftwaffe miałyby dość proste w realizacji, zadanie obrony niemieckiej floty inwazyjnej. Autor też zapomniał o flocie u-botów. Zgadzam się z panem Ryszardem, że Anglicy włączyli polskie dywizjony gdyż musieli, a nie dla „widzimisię”. Brakowało już pilotów. Także: marna analiza z naukowego punktu widzenia. Warto się posiłkować ekspertami ds. wojskowości podczas pisania artykułów.

    • Panie Frączkowski, zagadnieniu które wg. pana pominąłem, poświęciłem cały osobny artykuł. Niedawno pojawił się też osobny materiał mojego autorstwa dot. niemieckich szans na przeprowadzenie skutecznej inwazji.

    • Nie jest ważne, Lufwaffe nie miała cienia szansy na obronę zbieraniny inwazyjnej, która nota bene nie miała fizycznej możliwości przeprawy, a uboty nie miały znaczenia. Włączyli bo potrzebowali propagandowo pokazać, że nie są osamotnieni. Takie ówczesne „you forgot Poland”

  3. Popieram stanowisko paba Adama. Spójrzcie na Bibliografie. W większości autorów to anglicy. To zakrawa na bibliografomanię.
    W końcu, po interwencjach IPN anglicy przyznali, choć nie dosłownie że gdyby nie polscy piloci, Londyn byłby w tarapatach a może nawet losy wojny mogłyby być inne.
    Należy też wspomnieć obok isiągnięć naszych pilotów o bardzo niskich stratach i sprzętowych i osobowych. Angielscy lotnicy nie potrafili latać i walczyć jednocześnie. Brakowało im wyszkolenia techniczno-taktycznego. Manierami i herbatą o 5:00pm nie zdobywa się laurów zwycięstwa.
    Od 12 lat mieszkam w UK i tyleż samo walczę z nimi o niezakłamywanie historii. Polscy żołnierze i mnóstwo cywili walczyło przeciw okupantowi w całej europie i nie tylko aż do końca wojny.
    Czasem zbrojnie, czasem intelektualnie, logistycznie jak ruch oporu czy dywersyjnie. Ale nie jest prawdą że polska po dwóch tygidniach się poddala. Takiej historii uczą w angielskich szkołach. Nie tylko ten jeden fakt się nie zgadza.
    Musimy walczyć teraz, tak jak wtedy żeby nie wymazano nas z tej historii o Drugiej Wojnie Światowej.

    • Hm…aż tak dziwi fakt wykorzystywania brytyjskich źródeł przy opisywaniu fragmentu brytyjskiej historii wojskowości? 🙂 Takiego zarzutu się nie spodziewałem 🙂 Proszę też nie przeceniać znaczenia IPN, ani też nie mylić kurtuazji z faktami historycznymi.

      • To jakaś wojna domowa była? Bo w innym wypadku wypadałoby cokolwiek dla konfrontacji sięgnąć po źródła strony przeciwnej.

        PS: Łapki w Kanale zamoczyli – pod okupację trafiły należące do GB wysepki, tezy że bez panowania w powietrzy flota cokolwiek w tych latach znaczyła szkoda komentować.

      • @AMF Przeciwnej? Artykuł omawia proporcjonalny udział polskich żołnierzy w obronie Wielkiej Brytanii w najbardziej krytycznym dla niej okresie; są więc tu źródła i opracowania polskie i brytyjskie, a nawet kanadyjskie. I to w zupełności wystarczy, biorąc pod uwagę temat artykułu. Idąc dalej, pozwolę sobie na zacytowanie jednego zdania z artykułu: „Jeśli Lew Morski zamoczyłby swe łapki w Kanale, Royal Navy po prostu by mu je odgryzła.” – „Lew Morski” „łapek” sobie nigdy nie zamoczył, bo ta operacja nigdy się nie rozpoczęła. To, o czym pan wspomina, było zwykłym zajęciem kilku nie bronionych wysepek, leżących blisko francuskich brzegów. Ot, przylecieli/przypłynęli i zajęli. Nic, co można by porównywać z ewentualną inwazją. Można też (w ramach ciekawostki) wspomnieć, iż technicznie rzecz biorąc, nie było to terytorium Wielkiej Brytanii, tylko obszary za których bezpieczeństwo odpowiada Korona Brytyjska. No i ostatnia kwestia – czemuż to „szkoda komentować”? Tu jest tyle ciekawych wątków, z których część zresztą poruszyłem przy artykule dot. niemieckich szans inwazji.

      • No tak ale Polak Arkady Fiedler , Messner, SKalski nie zacytowany NIGDZIE….. spójrz sam na BIBLIOGRAFIĘ i źródła, wyMĘCZONE/-męczykowane ?/
        Fiedler , Skalski, Messner nie fantazjowali tylko był tam osobiście, więc spełnił jedna książka większa rolę niż całe grafomaństwo Kapuscińskiego, ale nie wspomniani ani jako źródło ani naoczny świadek. Chłopie poczytaj sobie PAMIĘTNIK KENTA, któremu wydawało sie , że „umiał latać” a dopiero Polacy pokazali mu jak walczyć !!

      • @Nieznajomy Polak Ciekawe, tak bibliografia przeszkadza…a, Meissner jeśli można, nie „Messner”. I tak, wszystkich ww. panów pominąłem w swej pracy. To nie jest laurka rocznicowa ani materiał wspomnieniowy, by dawać tu pierwszeństwo wspomnieniom czy pamiętnikom, tylko artykuł koncentrujący się na konkretnych danych. To jednak raczył pan pominąć, tak samo jak zresztą to, iż w bibliografii występuje odpowiedni tom najważniejszego polskiego źródła do oceniania polskiego wysiłku zbrojnego na zachodzie w II wojnie światowej.

      • „tak bibliografia przeszkadza…a, Meissner jeśli można, nie “Messner”.” – no tak , Janusz Meissner, brak jednej literki w nazwisku (tzw. literówka, błąd zrobiony omyłkowo ) jak widać jest większym błędem niż braki w bibliografii wszystkich tych Polskich Lotników, którzy nie tylko napisali książki ale byli OSOBIŚCIE UCZESTNIKAMI TYCH WALK, ZATEM NAOCZNYMI ŚWIADKAMI ?!?! W bibliografii występują pismacy urodzeni 30-60 lat po wydarzeniach….- ot „historyczne świadectwo”. Kent -Kanadyjczyk , również bezpośredni świadek wydarzeń napisał pamiętnik, wspomina o tym córka Kent’owsky-iego, która spotyka się z synami Polskich Lotników.
        Może by tak dodać co Kent’owsky napisał o Polakach , zamiast UMNIEJSZAĆ ICH ZASŁUGI, niczym ….michnikowa gazeta!

      • @Nieznajomy Polak Może kiedyś zrozumie pan, że czym innym są wspomnienia uczestnika wydarzeń, piszących z osobistej i wąskiej perspektywy, a czym innym są opracowania starające się zebrać i zweryfikować dane z danego zakresu. Jedne i drugie mają swoją wartość historyczną, niemniej budując artykuł skupiający się na ocenie tych wydarzeń z pewnej perspektywy, warto dać pierwszeństwo tym drugim. Nie próbuję tu przekonać pana na siłę do przyjęcia mojego punktu widzenia, wyjaśniam jedynie przyjęty przeze mnie sposób doboru takich, a nie innych źródeł. I to zasadniczo zamyka z mej strony ten wątek. Jeśli uważa pan, iż ten artykuł jest niesprawiedliwy, czy nie oddaje prawdziwego przebiegu wydarzeń, zachęcam pana do skontaktowania się z Redakcją i napisania własnej pracy na ten temat, w której będzie miał pan możliwość pełniejszego przedstawienia swoich poglądów. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

      • Druga strona czyli ta która atakowała, wiem jej język mniej znany ale to nie wyklucza.
        Kanada – pomijając jeden obszar to to samo co GB.

        Właśnie: blisko FRANCUSKICH brzegów czyli w obszarze gdzie odległość (i perspektywa niemiłej i często ostatniej kąpieli) grała na korzyść LOTNICTWA Rzeszy.
        Jakoś RN nie dała rady tych wysepek obronić, ani nawet po zajęciu izolować.

  4. Należy pokreślić, że oficjalne zaliczenie Polakom przez Dowództwo Fighter Command
    RAF ponad dwustu samolotów niemieckich zniszczonych na pewno oraz kilkudziesięciu
    prawdopodobnie zniszczonych i uszkodzonych stawiało ich w bardzo korzystnym świetle,
    a zwycięstwa pilotów Dywizjonu 303 (razem z trzema pilotami brytyjskimi – ponad 120
    pewnych zestrzeleń) zadecydowały o uznaniu go przez dowództwo brytyjskie za najefektywniejszą
    jednostkę spośród sześćdziesięciu sześciu dywizjonów myśliwskich biorących udział
    w Bitwie o Anglię.

  5. Prawda dumny ALBION był wdzięczny Polakom ustami ich premiera ale do 1945 roku , a potem Polaków traktowany jak starego psa . Macie Polskę to spierd…..
    Napisałeś o pilotach , a co stało się z generałem Maczkiem ?
    Odebrano mu stopień generalski, medale, emeryturę wojskową .Zarabiał w knajpie nalewając piwo .
    Znam historię polskiego pilota który uciekł z żoną angielką do Kanady /pomagał teść emerytowany wojskowy brytyjski/ , bo kolega powiadomił tescia że kandydat na zięcia zostanie za 2-3 dni przymusowo wsadzony na statek i wysłany do jednym wolnej innym komunistycznej Polski. Wielu z tych co zawerzyli w ową wolność , czy tęsknili do rodzin w Polsce , kończyli jak Skalski , a nawet gorzej .

    • Jakiekolwiek pretensje w kwestii powojennego losu żołnierzy PSZ powinny być kierowane do Rządu RP w Londynie. To ten rząd miał obowiązek zadbać o te sprawy, dopóki był uznawany międzynarodowo. Brytyjczycy i tak zrobili dużo, tworząc Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia.

  6. 1) ja bym chciał, by nad Bzurą było 14 tys anglików przeciwstawiających sie szwabom ( jak wyśmiewany przez autora stojący w Szkocji Korpus Polski, „która nigdy nie będzie zaatakowana” ).A jeszcze lepiej, by było tam 1,500 sił lotniczych RAF-u ( porównywalne z Polskimi siłami lotniczymi broniącymi Anglii, Szkocji ), jakoś NIE DOTARLI, choć byli już w stanie wojny!!
    2) Kapitanowi Raginisowi koło Wizny pozostało 700 Żołnierzy przeciwstawiających się 42 000 żołnierzy Guderiana – gdzie było te 400 czołgów brytyjskich czy ….francuskich ?!. Brakło im paliwa czy odwagi ?!
    3) Jeśli Churchill docenił lotników , jako tych , których TAK NIEWIELU obronili cały kraj to dlaczego jakiś tam nauczyciel historii z podstawówki czy średniej szkółki pomniejsza zasługi Polaków ?
    Dziwne, bo w wojnie polsko-bolszewickiej 1920, uczestniczyło kilkunastu/ kilkudziesięciu lotników z USA( 20-100 razy mniej niż Polskich Sił Lotniczych w Anglii ) i jakoś nikt nie deprecjonuje ich roli w wojnie ale wręcz PODKREŚLA ich dzielną walkę !!
    4) {CENZOR – ZGODNIE Z USTAWĄ O ……. } Hańba!!
    5) [CENZOR…..] GDYBY RAF został zniszczony, to kolejnym celem ataku szwabów byłyby właśnie : rafinerie, porty i cała Royal Navy, która bez paliwa, stoczni remontujących i produkujących stałaby się niczym! Wtedy dopiero uderzyła by Kriegs Marine. Nie znasz się na wojnach, strategi i taktyce, podejrzewam, [CENZOR…..]

    • Pański wpis pozwolę sobie skomentować niezwykle krótko. Zamieszczając wypowiedzi zbudowane w powyższy sposób, wystawia pan piękne świadectwo swojej wiedzy historycznej i kompetencji do prowadzenia merytorycznej dyskusji, jak również (a może przede wszystkim) dzięki niemu dowiedzieliśmy się coś o pańskim poziomie kultury osobistej. Przykro mi, nie zwykłem dyskutować w ten sposób, więc proszę traktować ten wpis jako moją pierwszą i ostatnią odpowiedź w tym wątku.

  7. Takie sformułowania jak: „rzekoma (sic!) zdrada Zachodu”, czy twierdzenie, że Anglicy „i tak zrobili dużo” dla lotników świadczy o dużej tendencyjności autora, który – nie wiedzieć właściwie po co – stara się udowodnić swoje mocno naciągane tezy. A tak na marginesie działania wojenne to jak łacuch z wieloma ogniwami – nawet brak jednego, może spowodować katastrofę i takie wartościowanie ma równy sens wkładaniu lodu do rozmrażanej lodówki.

    • Proszę o dokładne cytowanie. „Brytyjczycy i tak zrobili dużo, tworząc Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia.” – Tak, zrobili dużo, bo nikt ich nie zmuszał do tworzenia mechanizmu pozwalającego na zdobywanie nowych kompetencji zawodowych przez członków PSZ, jak również do ułatwiania im relokacji do różnych części Imperium Brytyjskiego. W odniesieniu do „zazwyczaj w połączeniu z tematami takimi jak rzekoma zdrada Zachodu”, zapraszam natomiast do lektury moich innych artykułów, w szczególności „Zdrada Anglików? Londyński opis wrześniowej klęski” opublikowany na łamach tego portalu, choć poruszałem tę tematykę także w innych publikacjach. Jeśli dla Pana powoływanie się na konkretne relacje i dokumenty jest objawem tendencyjności i naciągania – ok, każdy ma prawo do własnego zdania. Czekam jednak z niecierpliwością na Pański artykuł, w którym udowodni mi Pan w sposób merytoryczny zarzuty wystosowane przez Pana w powyższym komentarzu. Idąc zaś w kierunku owego „marginesu” – tak, ma Pan rację. Gdyby Wielka Brytania przegrała Bitwę o Anglię, losy II wojny potoczyły by się zupełnie inaczej. Ten artykuł (a także dwa inne) poświęcone są innemu zagadnieniu – czy do tego zwycięstwa Polacy byli niezbędni. W mojej ocenie, ta bitwa potoczyła by się dokładnie tak samo zarówno z Polakami, jak i bez nich, na co pokazałem, jak uważam, zupełnie wystarczające dowody. Jeśli się Pan ze mną nie zgadza – tak jak mówiłem, szanuję zdanie innych, jednak ponownie proszę o zabranie głosu w szerszym zakresie na łamach niniejszego portalu. Chętnie zapoznam się z Pańską pracą, jak i jestem gotów do nawiązania merytorycznej polemiki w odpowiedzi na Pańskie argumenty.

  8. Heheh… Ciekawe podejście … możesz zamieszczać krytyczne uwagi pod artylkułem ale pod warunkiem, że sam napiszesz artyluł/-y na dany temat. Pozwolę więc sobie zauważyć, że nie ilość napisanych artykułow jest miarą czegokolwiek. I Pana przypadek to dobrze obrazuje.
    Idąc Pańską logiką – to oczywiście bez każdego pojedynczego dywizjonu Anglicy (polskiego, czy brytyjskiego) wygraliby bitwę o Anglię …. więc co to jest za argument i za czym? A wojny mają to do siebie, że strony operują określonymi zasobami i czasem przysłowiowy litr benzyny może zaważyć na zwycięstwie lub przegranej. Z kolei fakt niewywiązania się przez UK ze zobowiązań sojuszniczych jest bezsporny i oczywisty – nie za bardzo widzę tu pole do jakiejkolwiek dyskusji … chyba, że Pan jest z tej grupy, że jak „fakty nie pasują do mojej tezy, to tym gorzej dla faktów” 😉

    • Zaproponowałem jedynie napisanie artykułu, w którym mógłby Pan szerzej zaprezentować swe racje. Jak nie – to nie 🙂 A że wyciąga Pan z mej propozycji takie czy nie inne wnioski, to już jest tylko i wyłącznie Pańska sprawa. W jednym się za to zgodzę z Panem – rzeczywiście nie widzę tu pola do merytorycznej dyskusji. Pozdrawiam!

      • Ciekawe dlaczego Royal Navy mając tak dużą przewagę na Kriegsmarine w roku 1940 – po prostu nie unicestwiła floty niemickiej i byłby spokój, przynajmniej na morzu. No i Niemcy nie panoszyli by się po calym Atlantyku i Morzu Śródziemnym. Pozdrawiam.

      • @Ember Może coś przeoczyłem, niemniej nie odnoszę wrażenia, by Niemcy panoszyli się kiedykolwiek podczas II wojny światowej po ww. akwenach.

  9. Kolejnym dużym błędem autora jest pominięcie wkładu Polaków w działalność wywiadowczą na początku i w czasie trwania wojny. Należałoby przynajmniej wspomnieć o dostarczeniu części rakiety V2 zdobytych na poligonach niemieckich oraz rozpracowaniu podstaw działania maszyny szyfrującej Enigma.

    • Pisze Pan „kolejnym”…a jaki był pierwszy? Póki co, w dyskusji (tu czy na FB) spotykam się z różnymi bardzo subiektywnymi opiniami nt. tego materiału i treści w nim zawartych, natomiast trudno tu mówić o znajdowaniu jakiś merytorycznych czy faktograficznych błędów. Jeśli takowe popełniłem, jestem otwarty na dyskusję, jednak musi się ona rozgrywać na płaszczyźnie merytorycznych argumentów, nie wiary i przekonań. A co do reszty Pańskiego wpisu – powyższy artykuł ma dość jasno sprecyzowane ramy czasowe i dotyczy pewnego ściśle określonego wycinka II wojny światowej, będąc niejako odpowiedzią na zacytowane na jego początku pytanie. Jeśli moje „błędy” mają polegać na nieujęciu w nim tego czy innego wątku, który to Czytelnik czy Czytelniczka chciałby w nim zobaczyć – cóż, jestem winien, winien wielokrotnie, jako że takich wątków znajdzie się zapewne cała masa 🙂 Zazwyczaj w tym momencie proponowałem napisanie własnego artykułu na dany temat, ale i to ostatnimi czasy jest niemile widziane przez niektórych. Pozdrawiam!

  10. z mojej skromnej wiedzy wynika że waleczność polskiego pilota równa się jego taktyce co wzmocniona została radarem i naprowadzaniem do boju a tam tylko Niemcom zostawało polegnąć bo nic nie potrafili zrobić w boju….

  11. W Polsce panuje słuszna duma z tego że nasi lotnicy wygrali BoB bo wWYGRALI ją razem z innymi nacjami w ramach RAF.
    Zestrzelili około 120 maszyn wroga ( po uznanych korektach dokonanych przez rożnych historyków ) , stanowi to 10% strat Luftwaffe w walkach podczas całego okresu BoB. W najtrudniejszych dniach BoB Polacy stanowili około 30% siły oporu powietrznego. Proponuję autorowi się nad tym zastanowić.Te 30% to byli już doświadczeni piloci.
    Proponuję ująć ( zgłoszenia lub faktyczne zestrzelenia i uszkodzenia ) Polaków służących w 302 i 303 Sq oraz eskadrach RAF. Nie na darmo H.Dowding powiedział że nie byłby tego taki pewny ( wyniku bitwy ) gdyby nie udział Polaków. Nie chodziło o zwykłą kurtuazję.

    • Zastanawiałem się już nad wspomnianą kwestią, i nadal jestem przekonany, iż RAF poradziłby sobie bez wsparcia ze strony polskich pilotów. Pisząc najkrócej jak się da: brytyjski system obrony przed zagrożeniem z powietrza był zbyt twardym orzechem do zgryzienia dla niemieckich sił lotniczych, by te zdołały wypełnić postawione przed nimi zadania w zakładanej przestrzeni czasowej. Mam przy tym pełną świadomość tego, iż owa kwestia będzie zapewne przedmiotem niejednej dyskusji przez kolejne dziesięciolecia, jak nie dłużej.

      • Panie Łukaszu przeczytałem artykuł, niestety poniewczasie . Jestem z wykształcenia i 20 -letniego doświadczenia inżynierem – projektantem a nie historykiem i mam trochę inne spojerzenie na cąłą sprawę.
        Na skutek II wojny światowej Polska utraciła niepodległość.
        Oczywiście PRL, jako państwo miał pewne pozory niepodległości. Mogliśmy przynajmniej swobodnie mówić po polsku. Niestety nie mieliśmy szansy na wolną konkurencję (szczególnie gospodarczą czy naukową) z innymi krajami ze względu na ograniczenia stawiane przez „wielkego brata”.
        Za tę systuację, w dużej mierze, są odpowiedzialnia nasi „sojusznicy” z zachodu. Otrzymali od nas pomoc w czasie wojny i dali nam za to gwarancje niepodległości. W miejsce ich żołnierzy, ginęli nasi żołnierze. Mój dziadek był sierotą, tato pół sierotą. Ci wszyscy męższczyźni, którzy zgineli w czasie wojny mogli wychować swoje dzieci, przekazać im swoją wiedzę i wartości, Stanowić o rozwoju swojego kraju, bo o tym stanowią ludzie.
        Nie jest tu istotne, czy nasz udział miał decydujące znaczenie w czasie II wojny światowej. To czy Anglicy mogli wygrać bitwę o Anglię bez Polaków, ale taże Czechów i innych nacji jest w mojej opinii trudniejsze do stwierdzenia niż zasymulowanie jakiegokolwiej zjawiska fizycznego, dlatego opinie historyków na ten temat traktuję tylko, jako spekulacje.
        Niestety wysuwając tezy takie jak w tym artykule wpisuję się Pan w politykę historyczną naszych „sojuszników”.

      • Panie Mariuszu, dziękuję za wpis. Nie mam zamiaru komentować jego części nie odnoszącej się do samego przedmiotu mojego artykułu, niemniej pański wpis skłonił mnie do poruszenia kilku spraw. Pisze pan: „Otrzymali od nas pomoc w czasie wojny i dali nam za to gwarancje niepodległości.”. Czy jest pan w stanie podać, w jakim konkretnym dokumencie Wielka Brytania czy Francja dały Polsce takie gwarancje? Traktaty z 1939 dotyczyły wspólnej walki z Niemcami, nie gwarantowania niepodległości Polski jako takiej. Prosiłbym więc o wyjaśnienie tej kwestii. Idąc dalej, raczył pan napisać: „To czy Anglicy mogli wygrać bitwę o Anglię bez Polaków, ale taże Czechów i innych nacji jest w mojej opinii trudniejsze do stwierdzenia niż zasymulowanie jakiegokolwiej zjawiska fizycznego, dlatego opinie historyków na ten temat traktuję tylko, jako spekulacje.” Przepraszam bardzo, nigdzie nie twierdziłem, iż Wielka Brytania poradziła by sobie bez wsparcia z zewnątrz, przede wszystkim ze strony swego Imperium. Artykuł porusza kwestię istotności udziału Polaków w obronie Wielkiej Brytanii, i udziela zresztą w tej kwestii bardzo jednoznacznej odpowiedzi.

  12. Correct „Zestrzelili około 120 maszyn wroga ” straty LW podczas walk powietrznych wyniosły około 1200.

  13. Drodzy Czytelnicy prosze o spokojne podejscie do tematu. Bez zbędnych emocji. Opinie tak jak d..ę każdy ma swoją. Utrzymajmy poziom debaty bez zbędnych obraz.
    Dyskutujmy o faktach nie o uczuciach bo jeżeli te się wymieszają to się okaże jak spytać obcokrajowca to się okaże że jego kraj się najbardziej napracował nad wygraniem wojny. Prosze spytać Anglików / Amerykanów a według liczb 80% Niemieckich sił lądowych było zaangażowane na wschodzie. Odegraliśmy małą role w tej wojnie i jak nas nie było trzeba to o nas zapomniano. Tak się robi w świecie dyplomacji jak sie dołączyły Sowiety do wojny to Polskie dwie dywizje nie były tyle warte co 150 sowieckich ( „to po co mi taki słaby sojusznik”). Tak się robi politykę nie ma miejsca na sentymenty. Byliśmy istotnym elementem obrony Anglii ale przez krótki okres.
    Nie komentuje wcześniejszych wpisów ponieważ trzeba by dodać całą listę innych istotnych rzeczy do analizy militarnej ( zastępowanie pilotów, zmęczenie pilotów, cała logistyka ) te rzeczy zostały pominięte w artykule bo by zabrakło na to miejsca.
    Artykuł przeczytałem, zapoznałem się z jego treścią opinia moja jest odmienna niż Autora ale nie mam o to pretensji do niego.
    Nie badałem źródeł historycznych i nie będę polemizował nad tym.
    Proszę tylko o trzymanie kultury debaty.

  14. Panie Łukaszu
    A propos dokumentu dotyczącego gwarancji – z tego co pamiętam jest to art. 3 części (tajnej) polsko-brytyjskiego układ sojuszniczego – zawartego 25 sierpnia 1939.
    W artykule tym zawarte są przewidywania polskich dyplomatów, że WB prawdopodobnie będzie chciała wciągnąć Rosję do wojny i być może będzie starała się zrobić to kosztem Polski. Dlatego zastrzegają, że żadne koncesje nie mogą opierać się na cesjach terytorialnych bądź utracie suwerenności Polski.
    Proszę mi powiedzieć na jakiej podstawie Wielka Brytania wycofała uznanie dla Rządu Polskiego w Londynie. Nie jestem w stanie zrozumieć podstaw prawnych tego aktu w odniesieniu do ówczesnego prawa międzynarodowego.
    Co do istotności udziału Polaków w wojnie, Zgadzam się, że bez Polaków alianci również by ją wygrali (oczywiście to tylko spekulacja), ale na 100% mieliby większe straty, a tak mieli mniejsze. Nie zapłacili za to, jak się umówili, czyli nie zapewnili Polsce suwerenności. Wniosek z tego taki, że liczyć liczyc mozna tylko na siebie,
    a jakikolwiek podpisany kawałek papieru nic w tym świecie nie znaczy o ile nie stoi za nim siła bądź interes.

      • Bardzo proszę o zachowanie kultury w dyskusji. Kolejne komentarze, które np. podsumowywałyby opinie innych użytkowników słowami takimi jak „brednie”, będą kasowane.

    • Odwołując się do przytoczonego przez pana dokumentu – tam nie ma mowa o niepodległości, tylko o suwerenności, a wbrew przekonaniu niektórych nie są to synonimy.

  15. To ja też napiszę swoje trzy grosze. Oczywiście że Polacy sami nie wygrali bitwy o Anglie. Jednak byli zawzięci i w bitwie nie walczyli o Anglie a o Polske,chcieli zabić jak najwięcej Niemców,zestrzelić jak najwięcej samolotów. Za matke,za siostre,za brata. Oni strzelali do wroga który napadł na Polskę. Byli odważni no i dali im samoloty. Nasi piloci uczyli się latac przed wojną na dwupłatowcach,gdzie nie chowało się podwozie i aby zestrzelić inny samolot trzeba było podleciec bardzo blisko. A przesiedli się w szybkie ,zwrotne myśliwce…nadal podlatywali bardzo blisko do wroga ,czego niemcy w ogole się nie spodziewali,nacierali i atakowali z zawziętością i uporem gonili niemieckich pilotów.Oni tak walczyli . Osłaniali swoich,dużo porozumiewali się przez radio i to po polsku co wkurzało brytyjczyków. Nie ma co skuteczni byli bardzo. . Pamiętajmy o nich.

  16. Niestety jest Pan w błędzie, system był twardy ale przetrwał jedynie dzięki temu że przez głupi przypadek zbombardowano Londyn. Fliegiery w Bf109 zamiast rozdrabniać lotniska i fighterów nad nimi to zostali zmuszeni do bujania się w około bomberów… czyli marnotrastwo i tak już deficytowego w czasie paliwa , przejście do pozycji jednak pasywnej gdzie Bf109 był w gorszej sytuacji taktycznej.
    Bf109 E i wersji F były lepsze od Spita bo były lepsze manewrowo ze względu na brak problemu się z zatykaniem silnika przy manewrach po zewnętrznych promieniach manewrów. Spit się dławił i pilot musiał robić pół beczkę aby pogonić za Niemcem…czyli sekundy w plecy.
    Gdyby nie przypadek Luftwaffe na spokojnie zdławiłaby RAF na lotniskach.
    Ale historia pokazała że w obronie LONDYNU czyli chęci wybombardowania bitwy Polacy wnieśli ogromny wkład.
    Było ich 8 procent w RAF a uzyskali ponad 10 procent prawdziwych zestrzeleń ( około 120 potwierdzonych ) z 203 zgłoszonych przez Polaków w Brytyjskich i Polskich squadronach.
    To dużo.

    • Zamiast szerszej odpowiedzi, pozwolę sobie na zamieszczenie jednego zwięzłego cytatu: „Skupienie się Luftwaffe na stolicy imperium dało Parkowi chwilę wytchnienia, ale nie można powiedzieć, że miało decydujące znaczenie dla losów bitwy. Nawet gdyby niemieckie siły powietrzne kontynuowały naloty na lotniska, wciąż wdrażano by w życie odpowiednie środki zaradcze, a solidne podstawy, na których opierał się cały system, dawały gwarancje, że Fighter Command przetrwa.”. Stephen Bungay, Bitwa o Anglię, Kraków 2010, s. 632.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!