Miało być karą za grzechy i ostrzeżeniem od Boga. Trzęsienie ziemi w Lizbonie z 1 listopada 1755 roku zabiło dziesiątki tysięcy ludzi i zrównało z ziemią wielkie miasto. Jego odbudowę prowadzono według drakońskich praw, lekceważąc wolność mieszkańców. Równolegle trwały czystki polityczne.

Prawdopodobne epicentrum trzęsienia ziemi z 1755 r. (il. Służba Geologiczna Stanów Zjednoczonych, domena publiczna)

W dniu Wszystkich Świętych 1755 roku nikt nie spodziewał się katastrofy. Już od rana Lizbończycy tłumnie ruszyli do świątyń, by pomodlić się tego szczególnego dnia. Pierwszy wstrząs, który pojawił się ok. godziny 9.40 i trwał mniej więcej dziesięć minut, zastał wielu ludzi w kościołach, których gruzy runęły na zgromadzonych wewnątrz wiernych.

Zwyczajem szlachty było chodzenie na msze o późniejszych godzinach, dlatego znaczna część tej grupy społecznej ocalała. Przeżył również król, który za namową córki zdecydował się spędzić ten dzień poza miastem. Powróciwszy do zrujnowanej stolicy, władca zadał zaufanemu ministrowi pytanie: „I co teraz?”, na co otrzymał zwięzłą odpowiedź: „Pochować zmarłych i nakarmić żywych”.

Wolter w „Kandydzie” opisywał:

Ledwie stanęli w mieście […] uczuli, że ziemia drży im pod stopami; morze wznosi się i bałwani w porcie, krusząc okręty stojące na kotwicy. Kłęby ognia i dymu napełniają ulice i rynki; domy walą się, dachy osuwają na fundamenty, a fundamenty rozsypują się w gruzy: trzydzieści tysięcy mieszańców wszelkiego wieku i płci znajduje śmierć pod ruinami. Majtek powiada, pogwizdując i klnąc pod nosem: „Można tu będzie zarobić przy tej okazji”. „Jaka może być wystarczająca racja tego fenomenu?” – pytał Pangloss. „To już chyba koniec świata” – wykrzyknął Kandyd.

Pierwszy wstrząs był jednak zaledwie wstępem do dramatu, który miał się rozegrać tego dnia. Ludzie, którzy przeżyli pierwsze uderzenie, uciekli na nabrzeże rzeki – liczono, że dopiero co wybudowana konstrukcja zdoła wytrzymać kolejne wstrząsy. Było to jednak złudne myślenie – gdy ziemia znów zadrżała, ludzie runęli do wody.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Ht0W2E9g8cA[/youtube]

Animacja przygotowana przez amerykańską Narodową Służbę Oceaniczną i Atmosferyczną (NOAA) przedstawiająca model rozchodzenia się fal tsunami po Oceanie Atlantyckim po trzęsieniu ziemi z 1755 roku.

„Morze nadchodzi, wszystko będzie stracone!”

Wielebny Charles Davy, który w tym czasie przebywał w stolicy Portugalii i był świadkiem tragicznych wydarzeń z 1 listopada 1755 roku, wspominał, że był przerażony, kiedy tłum na widok olbrzymich fal zaczął histerycznie krzyczeć: „Morze nadchodzi, wszystko będzie stracone!”. Relacjonował:

Po tym zwróciłem oczy w stronę rzeki, która w tym miejscu jest szeroka na prawie cztery mile. Mogłem dostrzec ją ciężką i falującą w najbardziej niewiarygodny sposób […] W jednej chwili pojawiły się w małej odległości duże masy wody, powstające jakby były górą. Przyszły pieniąc i rycząc.

Inny świadek opisywał tak swoje przeżycia:

Na placu, gdzie znaleźliśmy się około godziny trzeciej, zebrało się ponad 4000 ludzi, niektórzy na pół ubrani, inni całkiem nadzy […]. Znajdujący się wśród nas zakonnicy udzielali ogólnego rozgrzeszenia. Nagle znowu rozpoczęło się trzęsienie ziemi trwające około 8 minut. Później nastąpiła cisza trwająca całą godzinę. Wszystkie ulice były zatarasowane ruinami domów. Przedzierając się wśród gruzów i trupów byliśmy narażeni na straszliwe niebezpieczeństwo… po kwadransie udało nam się wydostać na rozległe pole. Pierwszą noc na tym polu spędziliśmy pod gołym niebem pozbawieni wszystkiego… Nawet jego wysokość król zmuszony był mieszkać na polu i to podtrzymywało nas na duchu, łagodziło cierpienie. Cudowne, olbrzymie kościoły, których nawet nie ma w Rzymie, legły w gruzach, z 20 000 duchownych ocalała połowa.

W wyniku wstrząsów w mieście nastąpiły liczne pożary. Naoczny świadek opisuje: „Wieczorem, o godzinie 11, w różnych miejscach było widać ogień, co ocalało od trzęsienia ziemi, strawił pożar. Doszło także do tsunami i wylania Tagu. Mimo katastrofy 5 listopada ukazało się wydanie „Gazety Lizbońskiej”, gdzie odnotowano: „Pierwszy dzień tego miesiąca pozostanie w pamięci na wieki z powodu trzęsienia ziemi i pożarów, co zrujnowały większą część tego miasta”. Zaznaczono również, że z ruin odzyskano wiele kosztowności należących do obywateli miasta, a także, że ocalał królewski skarbiec.

Ruiny kościoła w klasztorze do Carmo (fot. Bert Kaufmann, CC BY 2.0)

Bilans katastrofy to około 50 000 ofiar. Wstrząsy odczuwalne były nie tylko w Portugalii, ale także w Hiszpanii i Maroku, na obszarze 2,5 mln kilometrów kwadratowych. Najbardziej uszkodzone zostało centrum Lizbony, w tym pałac królewski oraz Szpital Wszystkich Świętych. Mniejsze zniszczenia dotknęły stare dzielnice miasta: Alfamę, Mourarię, Madre de Deus i Xabregas. Zniszczeniu uległo wiele kościołów, w tym Klasztor de Carmo, którego ruiny do dziś królują nad miastem. Ocalał jednak zabytkowy Klasztor Hieronimów w Belém – miejsce pochówku Manuela I Szczęśliwego. To tam trzęsienie ziemi przetrwał król Józef I.

Idealne miasto oświecenia: racjonalne i niezróżnicowane

Sebastião José de Carvalho e Melo na portrecie anonimowego autorstwa, XVIII w.

Po katastrofie w Portugalii faktyczne rządy przejął pierwszy minister króla Józefa I, Sebastião José de Carvalho e Melo, który przeszedł do historii jako markiz de Pombal (tytuł ten uzyskał w 1770 roku). Tragiczne wydarzenie stało się dla niego trampoliną do władzy. Natychmiast zaczął działać: zorganizował sądy doraźne dla złodziei, którzy żerowali na kataklizmie. Skierował regimenty wojska do stolicy, aby pilnowały porządku wśród przerażonych ludzi, a także – aby zmusić do powroty tłumy tarasujące drogi wylotowe z Lizbony. Wydał również zakaz odbudowy domów, dopóki nie zostanie ogłoszony plan ogólny. Jeżeli ktoś odbudował w tym czasie swoją nieruchomość, nakazywano rozbiórkę, której koszty musiał pokryć właściciel.

Zaledwie miesiąc po tragicznych wydarzeniach Carvalho miał przygotowany wstępny plan odbudowy Lizbony. Na ostateczną wersję trzeba było czekać ponad dwa lata – nosi ona datę 12 czerwca 1758 roku i dziś jest zdeponowana jest w lizbońskim archiwum. W tym czasie dla ludzi pozbawianych domu wybudowano prowizoryczne baraki. Nowe miasto miało różnić się od tego sprzed kataklizmu: centrum stolicy miało tworzyć obszerną szachownicę z ogromnym placem położonym nad rzeką. Dodatkowo, wprowadzono wymóg, aby wszystkie domy były jednakowej szerokości i wysokości.

Plac centralny, którego miejsce wyznaczono przy Tagu, także został zaprojektowany zgodnie z postanowieniami Pombala: na piętrach budynków miały znajdować się urzędy i oficjalne sekretariaty, a na parterze lokale handlowe, które – jak podkreśla José Hermano Saraiva – miały być oparciem dla władzy. Na środku placu stanął pomnik Józefa I na koniu, który kopytami miażdży węże (według Pombala miały symbolizować „żmije reakcji”).

Jak podkreśla historyk A. Oliveira Marques, minister życzył sobie, aby nowa Lizbona była miastem oświecenia – racjonalnie rozplanowanym i zabudowanym. Aby urzeczywistnić swoje plany zatrudnił najsłynniejszych portugalskich architektów: Eugenia Dos Santos i Carlosa Mardela, a także inżyniera Manuela da Maię. Jednak mimo zatrudnienia wielu specjalistów to Carvalho miał największy wpływ na nową zabudowę miasta. Z jego inicjatywy ujednolicono fasady budynków tak, aby żaden z nich nie odróżniał się od innych – nic nie mogło wskazywać na bogactwo właściciela. Wydano nawet zakaz umieszczania w oknach doniczek z kwiatami. Pojawiły się również rozporządzenia dotyczące budowy kościołów, które nie mogły odróżniać się wysokością od innych lizbońskich budynków.

Trzęsienie ziemi w Lizbonie na grafice z 1913 r. (Georges Clerc-Rampal, „Mer: la Mer Dans la Nature, la Mer et l’Homme”, Librairie Larousse, Paris 1913. Ze zbiorów biblioteki Uniwersytetu Waszyngtońskiego)

Wyburzanie i odbudowa

Carvalho nakazał zburzyć wszystkie ocalałe z trzęsienia budynki, a także te, które zostały wzniesione niezgodnie z zarządzeniami. Każdy właściciel zmuszony był do odbudowy swojego domu zgodnie z planem ogólnym – kto tego nie zrobił w ciągu pięciu lat, tracił prawo do odbudowy, a teren był sprzedawany. Jak zaznacza Jose Hermano Saraiva, w tym czasie grunty najczęściej trafiały w ręce zamożnych kupców, którzy mieli pieniądze, aby nabyć je od szlachciców mających kłopoty finansowe. W 1763 roku wiele domów było już gotowych, jednak stały one puste – ludzie nie chcieli opuścić baraków, w których z czasem przyzwyczaili się żyć, stracili bowiem zaufanie do murowanych konstrukcji. W związku z tym zdecydowano się na zniszczenie baraków, argumentując, że powstały one w okresie, gdy budowa była zakazana.

Styl, w którym odbudowano stolicę Portugalii, przyjął od przydomku markiza nazwę „pombaliński”, choć – jak zauważa portugalski historyk sztuki Florido de Vasconcelos – formy zastosowane w tym stylu wywodzą się z założeń manierystycznych, które zaczęto wprowadzać jeszcze przed trzęsieniem ziemi. Minister zyskał także miano pioniera sejsmologii, gdyż nowe centrum Lizbony było pierwszym układem architektonicznym, który miał zapobiegać nadmiernym zniszczeniom podczas trzęsienia.

Plan Lizbony po odbudowie, 1762 r. (il. Antonio de Gaver, ze zbiorów Biblioteca Nacional de España, sygn. MR/43/95)

Nowy plan zagospodarowania miasta przywrócił do łask azulejos, czyli kafelki zdobiące fasady budynków. Po 1755 roku zezwolono na taki sposób zdobień, jednak wzór musiał być niewyszukany. Często przedstawiano na kafelkach krajobrazy – przykładem mogą być wizerunki miasta sprzed trzęsienia ziemi, które do dziś można oglądać na fasadzie jednego z lizbońskich kościołów. Zdarzały się również przedstawienia świętych, które traktowano jako prośbę o ochronę przed żywiołami.

Umocnienie władzy pierwszego ministra

Wydarzenia z 1755 roku ugruntowały pozycję Cavalho na portugalskim dworze. Józef I – który nigdy nie miał zapału do rządzenia krajem – niemal całkowicie wycofał się z polityki i panicznie obawiał się kolejnego trzęsienia ziemi. Faktyczna władza należała do pierwszego ministra. To on rozprawił się ze spiskami w latach 1756 i 1758 – w przypadku tego drugiego część oskarżonych spalono żywcem, mimo że prawo takich represji nie przewidywało. Przyszły markiz de Pombal uznał po prostu, że żadna ze zwyczajowych kar nie była wystarczająco surowa. Podczas jego rządów bardzo często dopuszczano się tortur, aby wymusić przyznanie się do winy. Nikt – także arystokracja – nie mógł czuć się bezpieczny – skazano nawet hrabiego de Aveiro, jedną z najważniejszych osobistości w Portugalii.

Klatka pombalińska – drewniana konstrukcja mająca wzmacniać murowane budynki i zabezpieczać je przed trzęsieniami ziemi (fot. Galinhola, CC BY-SA 3.0)

Pombal oskarżył również przedstawicieli Zakonu Towarzystwa Jezusowego o udział w jednym ze spisków. Jezuici mieli wówczas ogromne wpływy – jako spowiednicy byli w bliskich kontaktach z rodziną królewską. Ponadto głosili z ambon, że trzęsienie ziemi było karą za rozprężenie obyczajów, jakie panowało w Lizbonie. Minister nie tylko zlikwidował jezuickie misje w Ameryce Południowej, ale także zdelegalizował zakon w Portugalii, a jego majątek skonfiskował. Dodatkowo wystąpił z propozycją najechania państwa kościelnego (w przypadku gdyby papież nie uznał zdelegalizowania Towarzystwa) i pozyskał w tym zakresie poparcie dyplomacji hiszpańskiej i francuskiej.

W 1761 roku publicznie stracono Gabriela Malagridę, a jego ciało spalono, choć przez niektórych uważany był za proroka i świętego. Utrzymywał, że trzęsienie ziemi było wynikiem gniewu Stwórcy na portugalskie władze i dlatego musiał zginąć. Dodatkowo opublikowano „Dedukcję chronologiczną” – dzieło wymierzone w Jezuitów, które przedstawia wszystkie portugalskie nieszczęścia jako wynik działań Zakonu. Najprawdopodobniej część utworu napisał sam Carvalho.

Markiz Pombal (Louis-Michel van Loo i Claude Joseph Vernet, 1766 r. Ze zbiorów Museu de Lisboa)

Trzeba jedna zaznaczyć, że mimo absolutystycznych zapędów Pombal uczynił również dla Lizbony i Portugalii wiele dobrego. Przyczynił się do rozwoju handlu, przeprowadzając liczne reformy, które ograniczyły wpływy angielskie w portugalskich koloniach. Dbał również o edukację – w 1761 roku założył kolegium szlacheckie, a w 1772 roku dokonał reorganizacji uniwersytetu w Coimbrze. Zniósł także niewolnictwo na terenie Portugalii.

„Dobre jest cokolwiek, co się zdarzy na świecie”?

Voltaire, kopia portretu autorstwa Maurice’a Quentina de La Toura z 1736 r.

Katastrofa odbiła się szerokim echem w całej Europie i zaważyła nie tylko na historii Portugalii, ale także na historii filozofii. Informacja o tym wydarzeniu dotarła do Woltera, kiedy przebywał w Genewie. Na wieść o kataklizmie powiedział: „Oto straszliwy argument przeciwko optymizmowi”, a w liście do przyjaciela zanotował: „«Wszystko jest piękne» [Alexandra – red.] Pope’a doznało niejakiego uszczerbku, a ja już nie śmiem skarżyć się na moje kolki”. Swój sprzeciw dla filozofii optymizmu Wolter wyraził w „Poemacie o trzęsieniu ziemi w Lizbonie”. Odwołując się do filozofii Pope’a, napisał:

A wy, filozofowie, co twierdzić śmiecie,
Że „dobre jest cokolwiek, co się zdarzy na świecie”,
chodźcie śpiesznie oglądać te kupy popiołów,
Te kobiety i dzieci leżące pospołu,
Te smutne szczątki domów wkoło rozrzucone,
Pod rozbitym marmurem ciała rozproszone,
Sto tysięcy nieszczęsnych pożartych przez ziemię,
Rozdartych, krwią broczących, których murów brzemię
za życia pogrzebało.

Wolter próbował zrozumieć, dlaczego to Lizbona została tak straszliwie dotknięta przez kataklizm; czym zgrzeszyła bardziej niż Paryż czy Londyn, „które zbytkiem cieszą”. Zarzucał także Bogu, że pozwolił na takie nieszczęście, pisząc:

Bóg łańcuch w ręku dzierży, sam od więzów wolny,
Przez wybór dobroczynny wszystkim rządzić zdolny,
Wolny, prawością wielki, jest także cierpliwy.
Więc czemu cierpieć każe Pan tak sprawiedliwy?

Poemat nie przydał do gustu Janowi Jakubowi Rousseau. Za namową pewnego pastora z Genewy napisał odpowiedź na tezy Woltera zatytułowaną „List o Opatrzności”. „Wolter, sprawiając zawsze wrażenie, że wierzy w Boga, w rzeczywistości wierzył tylko w Diabła, skoro jego Bóg jest złośliwą istotą, której jedyna, jak powiada, przyjemność polega na wyrządzaniu szkód”pisał autor „Umowy społecznej”. Zarzucał także Wolterowi, że „stara się doprowadzić do rozpaczy swoich bliźnich za pomocą strasznego i okrutnego obrazu wszystkich klęsk, od których on jest wolny”.

Alegoryczne przedstawienie trzęsienia ziemi z 1755 r. druga połowa XVIII w. (João Glama Ströberle, ze zbiorów Museu Nacional de Arte Antiga w Lizbonie)

Zwieńczeniem polemiki Rousseau z Wolterem jest „Kandyd, czyli optymizm”. Jak pisze Sylwia E. Zawadzka, autor powiastki stara się ośmieszyć filozofię optymizmu i sławetne „wszystko jest dobre”, a także zanegować pogląd, jakoby to nieszczęścia jednostkowe miały być dobre dla całości. Rousseau w „Liście o Opatrzności” uznawał, że na mocy umowy społecznej jednostki zrzekają się wszelkich praw dla dobra wspólnego.

Miasto dostojne i wspaniałe

Wiek XVIII nie był szczęśliwy dla Lizbony – dotknęły ją problemy gospodarcze, zaraza z 1723 roku i wielkie trzęsienie ziemi. Wydawać by się mogło, że po takich klęskach miasto straci swoją pozycję, stolica Portugalii powstała jednak jak przysłowiowy feniks z popiołów. Po kataklizmie z 1755 roku została odbudowana, a jej układ architektoniczny Pierre Chaunu porównuje pod względem nowatorskości do Petersburga, również rozbudowanego w XVIII wieku. W ostatnich latach XVIII wieku Lizbona wciąż zajmowała drugie miejsce pod względem ludności (180 000 mieszkańców) wśród miast śródziemnomorskich, wyprzedzając tym samym Marsylię, Wenecję czy Barcelonę.

Plac centralny w Lizbonie (fot. Deensel, CC BY 2.0)

Warto zaznaczyć, że trzęsienie ziemi z 1755 roku porównywane jest bardzo często do wielkiego pożaru Londynu z 1666 roku, po którym stolica Anglii została odbudowana na zupełnie nowym planie. Francuz Sebastian Mercier „życzył” w swoich listach podobnej katastrofy Paryżowi, któremu zarzucał, że jest miastem zacofanym i starym. Wspomniał o Lizbonie, ogromnym, brzydkim mieście, w którym wystarczyły trzy minuty, aby zburzyć „to, co ręka ludzka tak długo wzdrygała się obalić […]. Miasto powstało z gruzów dostojne i wspaniałe”.

Plan Lizbony, stworzony ponad 250 lat temu przez Pombala, widoczny jest do dzisiaj. Wąskie uliczki, jednakowe domy, a przede wszystkim reprezentacyjny plac handlowy z budynkami urzędowymi nad Tagiem – to pozostałość po XVIII wieku. Odbudowane centrum znane jest dzisiaj jako Baixa Pombalina. Pamiątką po tych czasach są również ruiny klasztoru de Carmo, jedynej budowli, której nie odbudowano po trzęsieniu – obecnie działa tam muzeum archeologiczne. Do dziś Lizbona należy do najciekawszych europejskich stolic. Trudno wyobrazić ją sobie w innej postaci.

Wydarzenia z 1755 roku nie tylko zaważyły na kształcie miasta, ale były także wstrząsem dla myśli Oświecenia. Tak więc Kandyd miał rację – w pewien sposób był to koniec świata.

Bibliografia

  • André Belo, Between History and Periodicy: Printed and Hand-Written in 18th-Century Portugal, „e-journal of Portugese History”, Vol. 2, number 2 (winter 2004), [dostęp: 27 października 2019], <https://www.brown.edu/Departments/Portuguese_Brazilian_Studies/ejph/html/issue4/html/belo_main.html>.
  • Jeremy Black, Europa XVIII wieku: 1700–1789, wyd. PWN, Warszawa 1997.
  • Fernand Braudel, Struktury codzienności. Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVIII wieku, PWN, Warszawa 1992.
  • Pierre Chaunu, Cywilizacja wieku Oświecenia, wyd. PWN, Warszawa 1989.
  • Charles Davy, The Earthquake at Lisbon 1755, [w:] Internet Modern History Sourcebook, [dostęp: 27 października 2019], <http://www.fordham.edu/halsall/mod/1755lisbonquake.asp>.
  • Zbigniew Drozdowicz, Filozofia Oświecenia, wyd. PWN, Warszawa 2006.
  • Historia Europy, pod red. Antoniego Mączaka, wyd. 3, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2006.
  • Antonio Henrique R. de Oliveira Marques, Historia Portugalii, t. 2, wyd. PWN, Warszawa 1987.
  • José Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych „Universitas”, Kraków 2000.
  • Jean Orieux, Wolter, czyli królewskość Ducha, wyd. PWN, Warszawa 1986.
  • Igor A. Rezanov, Wielkie katastrofy w historii ziemi, PWN, Warszawa 1986.
  • Wolter, Kandyd, czyli optymizm, przekł. Tadeusz Żeleński (Boy), wyd. Siedmioróg, Wrocław 1992.
  • Wolter, Poemat o zagładzie Lizbony albo rozpatrzenie aksjomatu wszystko na świecie jest dobre, przeł. A. Wołowski, „Literatura na świecie”, 1979, nr 4;
  • Flórido de Vasconcelos, Sztuka portugalska, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1984.
  • Sylwia Estera Zawadzka, Jan Jakub Rousseau. Jan Jakub Rousseau jako przedstawiciel racjonalizmu Oświecenia francuskiego, Łośgraf, Warszawa 2009.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!