Sarmatyzacja religii pokazuje, jak silną formacją kulturową był sarmatyzm. Odcisnął na polskim katolicyzmie tak silne piętno, że do dziś posługujemy się powstałymi w XVII i XVIII wieku figurami Polaka katolika czy Maryi królowej Polski.

Czym była sarmatyzacja religii? Najprościej powiedzieć, że było to adaptowanie religii do lokalnych realiów, nadanie katolicyzmowi charakterystycznego polskiego rysu. W efekcie sfera sacrum została opanowana przez idee i wyobrażenia typowe dla kultury sarmackiej. Oczywiście był to proces ewolucyjny, który rozwijał się wraz z trwaniem baroku i jego estetycznych form.

Potrydencki katolicyzm oferował unarodowienia religii podobnie jak wyznania protestanckie. Ilustracja przedstawie sobór trydencki na obrazie Elii Naurizio, 1633 r. (ze zbiorów Museo Diocesano Tridentino)

Typowy dla tej epoki przepych i przesada sprzyjały rozwojowi sarmatyzacji, podobnie jak religijna atmosfera panująca w Europie po soborze trydenckim, kiedy odradzający się katolicyzm szukał dla siebie nowej, kontrreformacyjnej drogi. W pewnym sensie sarmatyzacja była odbiciem tego, co proponowały wyznania reformowane – silnego unarodowienia religii. Kościół potrydencki oferował coś zbliżonego: nadanie katolicyzmowi bardzo wyraźnych cech narodowych przy jednoczesnym zachowaniu jego uniwersalistycznego charakteru.

Egzotyczny kraj – Polska

Strona tytułowa pierwszego pełnego wydania Biblii Jakuba Wujka – odpowiedzi na protestanckie przekłady Pisma Świętego

Droga do sarmatyzacji religii otworzyła się już w wieku XVI wraz z przybyciem do kraju jezuitów. Oczywiście początkowo nie było to ich celem, jednak z czasem odnaleźli się w tej formie religijności, a nawet ulegli jej w tak wielkim stopniu, że sami zaczęli się sarmatyzować, zresztą ku niezadowoleniu kościelnych hierarchów. Można wręcz powiedzieć, że pod pewnymi względami traktowali Polskę i Litwę jak jeden z egzotycznych krajów, do których trzeba się dostosować i nagiąć, aby móc go rechrystianizować. Starali się zatem odwoływać w swoich pismach i kazaniach do znanych Polakom kulturowych wzorców.

Kiedy zdali sobie sprawę, że w Polsce wyjątkowo silny jest kult maryjny, zrobili wszystko, aby go wykorzystać. Stawiali też, zwłaszcza w późniejszym okresie, raczej na przeżywanie religii niż na jej krytyczną analizę. Dzieje Polski miały być historią indywidualnej relacji z Bogiem, stąd też bardzo szybko zaczęto pisać teksty mające charakter mesjanistyczny, podkreślające szczególne znaczenie narodu polskiego. Niekiedy jednak wymykało się to spod kontroli i powstawały dzieła przedziwne, po dziś dzień wskazywane jako kuriozum.

Biblijny Adam był Polakiem

Takim właśnie dziełem stał się traktat polityczno-historyczno-religijny „Wywód jedynowłasnego państwa świata”. Jego autor, Wojciech Dębołęcki, był księdzem franciszkaninem, a także kapelanem lisowczyków – awanturniczej formacji wojskowej, która słynęła z brutalności i brawury. Sam duchowny popadał również w liczne konflikty z władzami kościelnymi, głównie za sprawą swojego nielicującego ze stanem kapłańskim życia. Został nawet zmuszony do odbycia podróży do Rzymu w celu oczyszczenia się z ciążących na nim zarzutów.

Kiedy wrócił w 1632 roku do kraju, opublikował jedno ze swoich najbardziej przedziwnych dzieł, czyli właśnie „Wywód jedynowłasnego państwa świata”. Zgodnie z nim Polacy pochodzą w prostej linii od biblijnego Adama, a język polski jest prajęzykiem, z którego wywodzą się wszystkie inne, od łaciny, przez grekę, po hebrajski. Dziś trudno jest ocenić, na ile sam Dębołecki pisał swój tekst szczerze i z przekonaniem o prawdziwości stawianych tez. Być może traktował je bardziej jako żart niż poważną analizę dziejów. W każdym razie znalazł niemałe grono czytelników.

Maryja królową Polski

Dwadzieścia lat po wydaniu „Wywodu”, w czasie potopu szwedzkiego, Rzeczpospolita znalazła się w prawdziwie tragicznej sytuacji. Wtedy to, 1 kwietnia 1651 roku, król Jan Kazimierz zawierzył Rzeczpospolitą Maryi, która została królową Polski. Sam ten fakt nie był jeszcze przejawem sarmatyzacji religii katolickiej. Zawierzenie państwa w opiekę Opatrzności zdarzało się i wcześniej. W Polsce jednak zostało to zrealizowane na szczególnych zasadach – cały akt przypominał raczej elekcję z postawieniem warunków i wymagań do spełnienia za dosyć wątpliwy zaszczyt, jakim był wybór na tytularną władczynię Rzeczypospolitej.

Śluby lwowskie Jana Kazimierza na obrazie Jana Matejki, 1893 r. (Muzeum Narodowe we Wrocławiu, nr inw. VIII-21)

Ostatecznie wyparcie Szwedów z kraju utwierdziło szlachtę w przeświadczeniu o faktycznym obdarzeniu Polski szczególną opieką Maryi. Jednocześnie zakończona nieco wcześniej na Zachodzie wojna trzydziestoletnia nie pozostała bez wpływu na samopoczucie mieszkańców Rzeczpospolitej, która zaczynała stawać się w ich mniemaniu twierdzą katolicyzmu atakowaną przez wrogie siły protestantów i prawosławnych. Jednocześnie była też przedmurzem Europy, ostatnią zaporą przed Turecka nawałą. Już Władysław IV, kiedy planował swoją wielką wyprawę przeciwko Turcji, zaczął uderzać w takie właśnie tony. Polak-katolik stawał się już nie tylko figurą retoryczną, a pełnoprawnym narzędziem do pojmowania świata. Identyfikacja ta miała wymiar tożsamościowy.

Bóg ojciec prymasem, Aaron kanclerzem

Diabeł Boruta w lochach łęczyckiego zamku. Drzeworyt Henryka Küblera wg rysunku Juliusza Kossaka, 1862 r. (Biblioteka Narodowa, sygn. G.51098/I)

Jednocześnie śluby lwowskie doprowadziły do spolonizowania zarówno piekła, jak i nieba. I tak Bóg Ojciec stał się „prymasem górnego nieba”, który Chrystusa „jakoby na polu elekcyjnym publikował” (czyli prezentował). Maryja została hetmanką niebieską, a później królową i wielką opiekunka kraju. Święci zyskiwali herby szlacheckie, Aaron zaś stał się kanclerzem Mojżesza.

Szlachta chętnie fundowała kościoły i kaplice. W zamian często oczekiwała pewnej wymiernej gratyfikacji, zazwyczaj możliwości umieszczenia swych podobizn w otoczeniu świętych. Historie biblijne przedstawiano w polskiej scenerii, na przykład szopki bożonarodzeniowe przypominały ubogie zabudowania dworskie, a pastuszkowie parobków.

Skoro niebo zostało spolonizowane, taki sam los spotkał piekło. W ten sposób powstał polski diabeł Boruta, będący niejako zbiorem wszystkich negatywnych cech Polaka sarmaty, pijaka i awanturnika.

Kto jest prawdziwym Polakiem?

Polonizowanie piekła i nieba szybko znalazło przełożenie na literaturę polityczną i poezję. Skoro Polska cieszyła się szczególną opieką Niebios, musiały się one angażować również w konkretne wydarzenia polityczne.

W tworzeniu związków między wiarą a sprawą narodową celował Wespazjan Kochowski. „Psalm XXXVI” jego „Psalmodii Polskiej” to „wyznanie opieki boskiej nad koroną polską zawsze, ale mianowicie teraz, podczas walnej wojny tureckiej”. Pisał w nim m.in.:

14. korona polska w wspomnieniu Twojem, gdy od bisurmańskiej ma zaszczyt szabli, o jako słuszna aby Cię uznawała Boże mocnym obrońcą.
15. Przyzwoita, chwalić Cię za to w przybytku Twoim, a w kościele prawowiernym śpiewać Ci pieśń nową.
16. I żebrać dalszej łaski uspokojenia do końca, abyś zatłumił potęgę pogańską, i domowe niezgody.
17. Abyś zgromadzenie wiernych podwyższał, płosząc dzikie bestyje, które pustoszą winnicę Chrystusową.
18. Rozkaż aniołom Twoim o koronowanej głowie, aby jej strzegli we wszystkich drogach i zawodach jej.
19. Niech ją sprawujące duchy na ręku noszą; a przezornego oka Twego opieka, niechaj nad nią nieustannie zostaje.
20. Po schizmatyckiej żmii jad pod językiem mającej, niechaj chodzi i niech podepce bazyliszka oryentalnego.
21. Ty rzucisz pod nogi jego opiłego krwią niewinną smoka; a z libickiej jaskini lew, męstwem się jego niech zatrwoży.
22. Nasyćże go długich dni o Najwyższy! i w owocu jego pokaż nam zbawienie Twoje.
23. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.
24 Jako była na początku, tak i teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

Kochowski poszedł zresztą jeszcze dalej. Jako zwolennik hetmana Lubomirskiego podczas wywołanego przezeń w roku 1665 roku rokoszu, przekonywał w wierszu „O świeżo płaczącym obrazie Panny przenajświętszej Maryii”, że zwolennicy króla nie mogą wręcz nazwać się prawdziwymi Polakami, gdyż Bóg i Maryja stoją po stronie zbuntowanych, kochających prawo i wolność dane im od Stwórcy.

Proces zapoczątkowany przez Kochowskiego rozwijał się dalej i w wieku XVIII przyjął już niekiedy wręcz fantastyczne formy. W poemacie „Splendor Korony” Dionizego Chełstowskiego Maryja ukazana została jako opiekunka wolności szlacheckich. Katolicyzm, szlacheckość i polskość zbiły się w jedno. W kościołach pojawiały się obrazy podkreślające raczej elementy historii politycznej niż dotyczącej zbawienia. Do niezwykłych rozmiarów rósł kult lokalnych, „polskich” świętych.

***

Wielu historyków bardzo nieprzychylnie oceniało sarmatyzację religii, wskazując, że proces ten doprowadził spłycenia wiary. Proces unarodowienia religii obserwowany w I Rzeczpospolitej był jednak podobny do trendów znanych z innych krajów i był jednym z wymiarów epoki baroku.

Bibliografia

  • Agnieszka Czechowicz, Katolicyzm sarmacki, [w:] Humanitas i christianitas w kulturze polskiej, red. Mirosława Hanusiewicz-Lavallee, Neriton, Warszawa 2009.
  • Joanna Partyka, Czarty, gusła i „święta katolicka wiara”: katolicyzm ludowykatolicyzm sarmacki na przykładzie Składu abo skarbca K. Haura, „Teksty Drugie”, 2003, nr 1.
  • Janusz Tazbir, Sarmatyzacja katolicyzmu w XVII wieku, [w:] Wiek XVII – Kontrreformacja – Barok. Prace z historii kultury, pod red. Janusza Pelca, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków 1970.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!