Sarmatyzacja religii pokazuje, jak silną formacją kulturową był sarmatyzm. Odcisnął na polskim katolicyzmie tak silne piętno, że do dziś posługujemy się powstałymi w XVII i XVIII wieku figurami Polaka katolika czy Maryi królowej Polski.
Czym była sarmatyzacja religii? Najprościej powiedzieć, że było to adaptowanie religii do lokalnych realiów, nadanie katolicyzmowi charakterystycznego polskiego rysu. W efekcie sfera sacrum została opanowana przez idee i wyobrażenia typowe dla kultury sarmackiej. Oczywiście był to proces ewolucyjny, który rozwijał się wraz z trwaniem baroku i jego estetycznych form.
Typowy dla tej epoki przepych i przesada sprzyjały rozwojowi sarmatyzacji, podobnie jak religijna atmosfera panująca w Europie po soborze trydenckim, kiedy odradzający się katolicyzm szukał dla siebie nowej, kontrreformacyjnej drogi. W pewnym sensie sarmatyzacja była odbiciem tego, co proponowały wyznania reformowane – silnego unarodowienia religii. Kościół potrydencki oferował coś zbliżonego: nadanie katolicyzmowi bardzo wyraźnych cech narodowych przy jednoczesnym zachowaniu jego uniwersalistycznego charakteru.
Egzotyczny kraj – Polska
Droga do sarmatyzacji religii otworzyła się już w wieku XVI wraz z przybyciem do kraju jezuitów. Oczywiście początkowo nie było to ich celem, jednak z czasem odnaleźli się w tej formie religijności, a nawet ulegli jej w tak wielkim stopniu, że sami zaczęli się sarmatyzować, zresztą ku niezadowoleniu kościelnych hierarchów. Można wręcz powiedzieć, że pod pewnymi względami traktowali Polskę i Litwę jak jeden z egzotycznych krajów, do których trzeba się dostosować i nagiąć, aby móc go rechrystianizować. Starali się zatem odwoływać w swoich pismach i kazaniach do znanych Polakom kulturowych wzorców.
Kiedy zdali sobie sprawę, że w Polsce wyjątkowo silny jest kult maryjny, zrobili wszystko, aby go wykorzystać. Stawiali też, zwłaszcza w późniejszym okresie, raczej na przeżywanie religii niż na jej krytyczną analizę. Dzieje Polski miały być historią indywidualnej relacji z Bogiem, stąd też bardzo szybko zaczęto pisać teksty mające charakter mesjanistyczny, podkreślające szczególne znaczenie narodu polskiego. Niekiedy jednak wymykało się to spod kontroli i powstawały dzieła przedziwne, po dziś dzień wskazywane jako kuriozum.
Biblijny Adam był Polakiem
Takim właśnie dziełem stał się traktat polityczno-historyczno-religijny „Wywód jedynowłasnego państwa świata”. Jego autor, Wojciech Dębołęcki, był księdzem franciszkaninem, a także kapelanem lisowczyków – awanturniczej formacji wojskowej, która słynęła z brutalności i brawury. Sam duchowny popadał również w liczne konflikty z władzami kościelnymi, głównie za sprawą swojego nielicującego ze stanem kapłańskim życia. Został nawet zmuszony do odbycia podróży do Rzymu w celu oczyszczenia się z ciążących na nim zarzutów.
Kiedy wrócił w 1632 roku do kraju, opublikował jedno ze swoich najbardziej przedziwnych dzieł, czyli właśnie „Wywód jedynowłasnego państwa świata”. Zgodnie z nim Polacy pochodzą w prostej linii od biblijnego Adama, a język polski jest prajęzykiem, z którego wywodzą się wszystkie inne, od łaciny, przez grekę, po hebrajski. Dziś trudno jest ocenić, na ile sam Dębołecki pisał swój tekst szczerze i z przekonaniem o prawdziwości stawianych tez. Być może traktował je bardziej jako żart niż poważną analizę dziejów. W każdym razie znalazł niemałe grono czytelników.
Maryja królową Polski
Dwadzieścia lat po wydaniu „Wywodu”, w czasie potopu szwedzkiego, Rzeczpospolita znalazła się w prawdziwie tragicznej sytuacji. Wtedy to, 1 kwietnia 1651 roku, król Jan Kazimierz zawierzył Rzeczpospolitą Maryi, która została królową Polski. Sam ten fakt nie był jeszcze przejawem sarmatyzacji religii katolickiej. Zawierzenie państwa w opiekę Opatrzności zdarzało się i wcześniej. W Polsce jednak zostało to zrealizowane na szczególnych zasadach – cały akt przypominał raczej elekcję z postawieniem warunków i wymagań do spełnienia za dosyć wątpliwy zaszczyt, jakim był wybór na tytularną władczynię Rzeczypospolitej.
Ostatecznie wyparcie Szwedów z kraju utwierdziło szlachtę w przeświadczeniu o faktycznym obdarzeniu Polski szczególną opieką Maryi. Jednocześnie zakończona nieco wcześniej na Zachodzie wojna trzydziestoletnia nie pozostała bez wpływu na samopoczucie mieszkańców Rzeczpospolitej, która zaczynała stawać się w ich mniemaniu twierdzą katolicyzmu atakowaną przez wrogie siły protestantów i prawosławnych. Jednocześnie była też przedmurzem Europy, ostatnią zaporą przed Turecka nawałą. Już Władysław IV, kiedy planował swoją wielką wyprawę przeciwko Turcji, zaczął uderzać w takie właśnie tony. Polak-katolik stawał się już nie tylko figurą retoryczną, a pełnoprawnym narzędziem do pojmowania świata. Identyfikacja ta miała wymiar tożsamościowy.
Bóg ojciec prymasem, Aaron kanclerzem
Jednocześnie śluby lwowskie doprowadziły do spolonizowania zarówno piekła, jak i nieba. I tak Bóg Ojciec stał się „prymasem górnego nieba”, który Chrystusa „jakoby na polu elekcyjnym publikował” (czyli prezentował). Maryja została hetmanką niebieską, a później królową i wielką opiekunka kraju. Święci zyskiwali herby szlacheckie, Aaron zaś stał się kanclerzem Mojżesza.
Szlachta chętnie fundowała kościoły i kaplice. W zamian często oczekiwała pewnej wymiernej gratyfikacji, zazwyczaj możliwości umieszczenia swych podobizn w otoczeniu świętych. Historie biblijne przedstawiano w polskiej scenerii, na przykład szopki bożonarodzeniowe przypominały ubogie zabudowania dworskie, a pastuszkowie parobków.
Skoro niebo zostało spolonizowane, taki sam los spotkał piekło. W ten sposób powstał polski diabeł Boruta, będący niejako zbiorem wszystkich negatywnych cech Polaka sarmaty, pijaka i awanturnika.
Kto jest prawdziwym Polakiem?
Polonizowanie piekła i nieba szybko znalazło przełożenie na literaturę polityczną i poezję. Skoro Polska cieszyła się szczególną opieką Niebios, musiały się one angażować również w konkretne wydarzenia polityczne.
W tworzeniu związków między wiarą a sprawą narodową celował Wespazjan Kochowski. „Psalm XXXVI” jego „Psalmodii Polskiej” to „wyznanie opieki boskiej nad koroną polską zawsze, ale mianowicie teraz, podczas walnej wojny tureckiej”. Pisał w nim m.in.:
14. korona polska w wspomnieniu Twojem, gdy od bisurmańskiej ma zaszczyt szabli, o jako słuszna aby Cię uznawała Boże mocnym obrońcą.
15. Przyzwoita, chwalić Cię za to w przybytku Twoim, a w kościele prawowiernym śpiewać Ci pieśń nową.
16. I żebrać dalszej łaski uspokojenia do końca, abyś zatłumił potęgę pogańską, i domowe niezgody.
17. Abyś zgromadzenie wiernych podwyższał, płosząc dzikie bestyje, które pustoszą winnicę Chrystusową.
18. Rozkaż aniołom Twoim o koronowanej głowie, aby jej strzegli we wszystkich drogach i zawodach jej.
19. Niech ją sprawujące duchy na ręku noszą; a przezornego oka Twego opieka, niechaj nad nią nieustannie zostaje.
20. Po schizmatyckiej żmii jad pod językiem mającej, niechaj chodzi i niech podepce bazyliszka oryentalnego.
21. Ty rzucisz pod nogi jego opiłego krwią niewinną smoka; a z libickiej jaskini lew, męstwem się jego niech zatrwoży.
22. Nasyćże go długich dni o Najwyższy! i w owocu jego pokaż nam zbawienie Twoje.
23. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.
24 Jako była na początku, tak i teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Kochowski poszedł zresztą jeszcze dalej. Jako zwolennik hetmana Lubomirskiego podczas wywołanego przezeń w roku 1665 roku rokoszu, przekonywał w wierszu „O świeżo płaczącym obrazie Panny przenajświętszej Maryii”, że zwolennicy króla nie mogą wręcz nazwać się prawdziwymi Polakami, gdyż Bóg i Maryja stoją po stronie zbuntowanych, kochających prawo i wolność dane im od Stwórcy.
Proces zapoczątkowany przez Kochowskiego rozwijał się dalej i w wieku XVIII przyjął już niekiedy wręcz fantastyczne formy. W poemacie „Splendor Korony” Dionizego Chełstowskiego Maryja ukazana została jako opiekunka wolności szlacheckich. Katolicyzm, szlacheckość i polskość zbiły się w jedno. W kościołach pojawiały się obrazy podkreślające raczej elementy historii politycznej niż dotyczącej zbawienia. Do niezwykłych rozmiarów rósł kult lokalnych, „polskich” świętych.
***
Wielu historyków bardzo nieprzychylnie oceniało sarmatyzację religii, wskazując, że proces ten doprowadził spłycenia wiary. Proces unarodowienia religii obserwowany w I Rzeczpospolitej był jednak podobny do trendów znanych z innych krajów i był jednym z wymiarów epoki baroku.
Bibliografia
- Agnieszka Czechowicz, Katolicyzm sarmacki, [w:] Humanitas i christianitas w kulturze polskiej, red. Mirosława Hanusiewicz-Lavallee, Neriton, Warszawa 2009.
- Joanna Partyka, Czarty, gusła i „święta katolicka wiara”: katolicyzm ludowy – katolicyzm sarmacki na przykładzie Składu abo skarbca K. Haura, „Teksty Drugie”, 2003, nr 1.
- Janusz Tazbir, Sarmatyzacja katolicyzmu w XVII wieku, [w:] Wiek XVII – Kontrreformacja – Barok. Prace z historii kultury, pod red. Janusza Pelca, Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków 1970.