Gdyby zapytać przypadkowo spotkanego miłośnika historii, która partia rządziła swoim państwem najdłużej, wskazałby zapewne Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego. Jest jednak stronnictwo, które sprawowało władzę dłużej, a przy tym nie doprowadziło kraju do ruiny. Jak było to możliwe?

Zbiorową bohaterką tego tekstu będzie Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna (Partido Revolucionario Institucional, PRI). Cała historia zaczyna się w 1910 roku, kiedy rządzący Meksykiem od 1876 roku Porfirio Díaz zwyciężył w kolejnych wyborach. Jak nietrudno się domyślić, były one dalekie od demokratycznych standardów. Duża część społeczeństwa była zmęczona coraz bardziej autorytarnymi rządami dyktatora, więc ogłoszenie wyników doprowadziło do wybuchu rewolucji.

Meksykańscy powstańcy z improwizowanym działem, ok. 1911 r. (fot. Biblioteka Kongresu USA, cph.3c04635, domena publiczna)

Walki trwały do 1917 roku i spowodowały ogromne zniszczenia w całym kraju. Radykalne zmiany nastąpiły też w strukturze społecznej Meksyku. Zwycięzcą okazał się Venustiano Carranza, jednak nie nacieszył się władzą zbyt długo, bo już w 1920 roku został obalony przez Álvara Obregóna Salidę i jego zwolenników. Właśnie to stronnictwo (i jego kontynuatorzy) sprawowało władzę w kraju aż do 2000 roku.

Do 1929 roku rządy te opierały się na nieformalnej organizacji i sieci wpływów, na dłuższą metę okazało się to jednak niewystarczające. W marcu 1929 roku utworzono Partię Narodowo-Rewolucyjną, która w 1938 roku zmieniła nazwę na Partia Rewolucji Meksykańskiej i wreszcie w 1946 roku na Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna (dalej PRI).

Jak to możliwe, że jedna partia odniosła taki sukces? Oto co należy zrobić by rządzić długie lata.

Bądź kompetentny

Álvaro Obregón Salido, prezydent Meksyku w latach 1920–1924 (fot. Biblioteka Kongresu USA, hec.18978, domena publiczna)

Tuż po rewolucji Meksyk był krajem przeraźliwie wyniszczonym i biednym. Dwie pierwsze dekady rządów PRI radykalnie poprawiły sytuację. Ograniczono wydatki na armię, za to zwiększono na oświatę, służbę zdrowia, drogi, nawadnianie pól i energetykę. Rozdano setki tysięcy hektarów ziemi pochodzącej z wielkich majątków, na czym skorzystali biedni chłopi i wspólnoty indiańskie. Dla wielu osób oznaczało to awans ze statusu półniewolnika do może nie dobrobytu, ale względnie normalnego życia. Nic dziwnego, że kolejni prezydenci cieszyli się rzeczywistym poparciem społecznym.

Z poprzedniego akapitu łatwo wywnioskować, że PRI była partią lewicową. Przez długie dekady znajdowało to odzwierciedlenie w polityce wewnętrznej. Stąd też nieprawdą jest, dość popularne w polskich mediach twierdzenie, że pierwszym lewicowym prezydentem Meksyku jest obecnie sprawujący władzę Andrés Manuel López Obrador. Czasem profil ideologiczny PRI przysparzał problemów. Przykładem może być powstanie Cristeros. Wybuchło z powodu wprowadzenia w życie antyklerykalnych postanowień konstytucji z 1917 roku. Trwało w latach 1926–1929 i przyniosło śmierć około 60 000 rebeliantów i 30 000 żołnierzy, a także liczne ofiary cywilne.

Zazwyczaj jednak lewicowa polityka przynosiła dobre efekty. W drugiej połowie lat czterdziestych i w latach pięćdziesiątych, przeznaczono duże środki na inwestycje w rolnictwo. Budowano instalacje nawadniające, zapory wodne i kanały. Zwiększono skalę upraw przeznaczonych na eksport, w tym zwłaszcza bawełny i kukurydzy. W latach 1949–1958 wskaźnik rocznego wzrostu w rolnictwie wyniósł 6%.

W tym samym czasie rozwijał się także przemysł. Państwo wzięło na siebie wielkie inwestycje takie jak na przykład elektryfikacja. Prywatnym przedsiębiorcom pozostawiono nakłady na półprodukty i artykuły konsumpcyjne, rząd stosował zaś politykę protekcjonizmu. Te wszystkie działania spowodowały, że w latach 1949–1958 wzrost gospodarczy wynosił średnio 6,6%, co było jednym z najlepszych wyników na świecie.

Czasem postaw się silniejszym

PRI umiało też budować dobry PR. Wiadomo, że w Meksyku i ogólnie w Ameryce Łacińskiej USA i jego obywatele nie są szczególnie lubiani. Żeby zyskać popularność, rządzący pozwalali sobie na takie gesty jak udzielenie azylu obalonemu przez Amerykanów prezydentowi Gwatemali Jacobowi Arbenzowi Guzmánowi czy też utrzymywanie przyjaznych relacji z Kubą Fidela Castro. Wielkiego znaczenia to nie miało, ponieważ gospodarka Meksyku i tak była (i jest) zależna od USA, jednak Meksykanom podobało się, że ktoś zagrał na nosie gringos.

Cantarell – największe pole naftowe w Meksyku (fot. Ralf Roletschek/roletschek.at, GNU Free Documentation License 1.2)

Spory z potężnym sąsiadem z północy nie zawsze miały charakter czysto wizerunkowy. W 1938 roku prezydent Lázaro Cárdenas zdecydował o utworzeniu PEMEX-u – państwowego molocha dysponującego monopolem na wydobycie ropy naftowej na terenie Meksyku. Wiązało się to z wywłaszczeniem wielu przedsiębiorstw, głównie amerykańskich. Waszyngton naciskał na odwrócenie reform, jednak Cárdenas pozostał nieugięty. Monopol PEMEX-u przynosił ogromne zyski, które pozwoliły na korumpowanie przeciwników i nagradzanie zwolenników. I tu przechodzimy do kolejnej kwestii.

Przekupuj kogo trzeba

Logo PRI

PRI nigdy nie była partią totalitarną. Przez całe jej długie rządy istniały sfery życia niezależne od niej. W 1939 roku powstała Partia Akcji Narodowej (Partido Acción Nacional, PAN) – pierwsze duże stronnictwo opozycyjne, zorientowane na prawo. Istniały także prywatne (choć niekiedy cenzurowane) media i niezależne uniwersytety. Rządzący musieli się liczyć także ze zdaniem Kościoła katolickiego.

Przekonanie nieprzekonanych wymagało wręczania łapówek, obsadzania stanowisk odpowiednimi ludźmi, a czasem użycia najskuteczniejszej formy wywierania wpływu, czyli szantażu. Często stosowano też mechanizm kooptacji, działający na zasadzie: „Krytykujesz naszą partię, masz własne pomysły? Zapraszamy do nas, tu będziesz mógł je zrealizować”.

Prócz tego kolejni prezydenci wywodzący się z PRI musieli się liczyć ze zdaniem powiązanych z partią związków zawodowych i organizacji chłopskich, co często wiązało się ze sporymi wydatkami socjalnymi.

Korupcja dotykała też często zwykłych ludzi. Można podać prosty przykład: dwie sąsiednie wsie X i Y. W wyborach lokalnych X głosuje na opozycję z PAN, Y na PRI. Wiadomo, że to zwycięska partia podejmie decyzję, do której miejscowości doprowadzić wodociąg albo drogę. Mało prawdopodobne, by mieszkańcy X popełnili drugi raz ten sam błąd.

Kiedy trzeba, użyj kija

Oczywiście autorytarne rządy to nie tylko rozdawanie stołków i łapówek. Czasem (a nawet dość często) konieczne było użycie siły. Przykłady można mnożyć. W takcie wyborów 1952 roku konkurentem kandydata PRI został generał Miguel Henríquez Guzmán. Ku zaskoczeniu absolutnie nikogo według oficjalnych wyników zdobył jedynie 16% głosów wobec 74% przedstawiciela dotychczasowych władz. Zwolennicy przegranego generała zorganizowali wiec, który został rozpędzony. Zabitych i rannych liczono w dziesiątkach, a aresztowanych w setkach.

W 1959 roku Rubén Jaramillo na czele 5 tysięcy chłopów zajął nielegalnie 24 tys. ha ziemi w stanie Morelos. Musiało interweniować wojsko, a sam Jaramillo został w 1962 roku rozstrzelany wraz z całą rodziną w okolicach miejscowości Xochicalco. W latach sześćdziesiątych tego rodzaju zabójstwa i „zniknięcia” przywódców chłopskich stały się regułą.

Meksykańscy studenci w spalonym autobusie w czasie protestu, 28 lipca 1968 r. (fot. Marcel·lí Perelló, domena publiczna)

Jednak najbardziej krwawe okazały się zajścia z 2 października 1968 roku. Na okupowany przez studentów plac Trzech Kultur w dzielnicy Tlatelolco w mieście Meksyk wkroczyło wojsko. Siły liczące 5000 żołnierzy, 200 pojazdów opancerzonych i ciężarówek i 2 helikoptery, przystąpiły do tłumienia trwającego o dwóch miesięcy protestu. Strzelano nie tylko do uczestników wiecu, ale także do gapiów i przypadkowych przechodniów.

Początkowo ciała zabitych i rannych zabierały karetki, później zajęli się tym wojskowi. Żołnierzy nie interesowało to, czy ofiara jest nieprzytomna, czy tylko ranna. Wszyscy trafiali na te same wojskowe ciężarówki, które odjeżdżały w nieznanym kierunku. Studenci złapani przez żołnierzy, byli rozbierani i katowani jeszcze na placu Trzech Kultur. W następnych dniach meksykańskie media podały, że wojsko zostało sprowokowane do interwencji, jednak śledztwo przeprowadzone już po odsunięciu PRI od władzy wykazało, że do żołnierzy strzelali wmieszani w tłum rządowi prowokatorzy. Wydarzenia z Tlatelolco są do dziś ważnym elementem społecznej pamięci w Meksyku, ważniejszym nawet od olimpiady w Mexico City z 1968 roku.

Stadion Olimpijski w Meksyku (fot. Edgar Efrén López Ramos, CC BY-SA 2.0(

Ale i tak w końcu oddasz władzę

Skoro wszystko było tak dobrze, to dlaczego PRI nie rządzi już w Meksyku? Złożył się na to szereg czynników. Przede wszystkim Meksykanie byli zmęczeni trwającą dekady dyktaturą i związanym z tym marazmem. Sama PRI utraciła swój ideowy charakter, stając się partią władzy. Rządzący nie byli w stanie rozwiązać problemów kraju, przede wszystkim rosnących nierówności. Kryzys naftowy lat siedemdziesiątych i związana z nim recesja była pierwszym poważnym ciosem w popularność rządu. Potem przyszły lata osiemdziesiąte, kiedy rosnące odsetki od zadłużenia zagranicznego i spadające ceny ropy ostatecznie zabiły wzrost gospodarczy. Za to inflacja rosła błyskawicznie, w niektórych latach przekraczając 100%. Wizerunku PRI nie poprawiła też fatalnie przeprowadzona akcja ratunkowa po wielkim trzęsieniu ziemi w 1985 roku.

Budynek w mieście Meksyk zniszczony w wyniku trzęsienia ziemi z września 1985 r. (fot. United States Geological Survey, domena publiczna)

Rządzący w latach 1988–1994 Carlos Salinas zdecydował się na przeprowadzenie reform w duchu neoliberalizmu. Sprywatyzowano większość należących do państwa przedsiębiorstw, m.in. linie lotnicze, cukrownie i koleje. Spowodowało to spadek płac i likwidację przywilejów socjalnych. Jednocześnie rząd zaprzestał subsydiowania podstawowych produktów spożywczych. Wszystko to spowodowało wzrost cen – nie tylko żywności, ale także energii elektrycznej, paliwa i transportu publicznego. Ludność, zwłaszcza wiejska, ubożała, bieda powodowała migracje do miast i wzrost przestępczości. Lata osiemdziesiąte są nazywane są w Meksyku „straconą dekadą”.

Na popularności zyskiwała opozycja z PAN, a z zagranicy płynęły naciski na przeprowadzenie rzeczywiście demokratycznych wyborów. I tak według oficjalnych wyników wyborów z 2000 roku kandydat PAN, Vincente Fox, zdobył 42,52%, a wywodzący się z PRI Francisco Labastida jedynie 36,10%. Tak zakończyły się długie rządy Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej.

Prezydent Meksyku Enrique Peña Nieto w 2017 (fot. Presidencia de la República Mexicana, CC BY 2.0)

Jak je ocenić? Trudno udzielić prostej odpowiedzi. Ale chyba jednak pozytywnie. Największym plusem było zapewnienie Meksykowi długiego okresu spokoju. W kraju, którego wcześniejsza historia składa się z buntów, rebelii, przewrotów i przegranych wojen, stabilność to niemało. Także przemoc związana z handlem narkotykami miała zdecydowanie niższy poziom niż obecnie, kiedy mówi się o prawdziwych wojnach z kartelami. Polityka PRI w tym zakresie opierała się na nieformalnych układach z baronami narkotykowymi. W zamian za patrzenie przez palce na produkcję i przemyt nielegalnych substancji, rząd otrzymywał gwarancję spokoju i ograniczenie przestępczości. Kontrowersyjne, ale skuteczne.

Trzeba przyznać, że dobrze funkcjonował również mechanizm przekazywania władzy. Elity PRI, wybierały spośród siebie kandydata na prezydenta, który wygrywał wybory, rządził przez sześć lat, po czym oddawał stanowisko. W realiach dwudziestowiecznej Ameryki Łacińskiej było to ewenementem, ponieważ niemal w każdym z państw tego regionu pojawił się caudillo, którego rządy na ogół kończyły się katastrofą. Choć Meksyk nie był ostoją demokracji, to skala represji jest nieporównywalna z np. Chile Pinocheta, czy z Argentyną pod rządami junty wojskowej.

Czas pokazał, że wiele problemów Meksyku jest trudniej rozwiązać niż przedstawiali to politycy PAN. Kraj do dziś boryka się nierównościami, przestępczością i wszechwładzą karteli narkotykowych. Meksykanie chyba trochę zatęsknili za rządami PRI, ponieważ po dwóch kadencjach prezydentów z PAN wybory wygrał ponownie kandydat starego reżimu – Enrique Peña Nieto. Ze stanowiska ustąpił dopiero w grudniu zeszłego roku. Tak czy inaczej Partia Rewolucyjno-Insytucjonalna pozostaje ważnym graczem na scenie politycznej Meksyku.

Bibliografia

  • Erik Velásquez García i in., Nowa historia Meksyku, Wydawnictwo Naukowe PWN SA, Warszawa 2016.
  • Tadeusz Łepkowski, Historia Meksyku, Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich Wydawnictwo, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk, Łódź 1986.
  • Carmen Boullosa, Mike Wallace, A Narco History. How the United States and Mexico Jointly Created the „Mexican Drug War”, OR Books, New York–London 2015.
  • Karol Derwich, W krainie Pierzastego Węża. Historia Meksyku od podboju do czasów współczesnych, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, Kraków 2014
  • Jaime Suchlicki, Mexico: From Montezuma to the Fall of the PRI, Brassey’s, Washington 2001.
  • Elena Poniatowska, La noche de Tlatelolco, Era, México, D.F, 1971.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!