Choć dzisiejsi posłowie często wydają się zupełnie ignorować dobre obyczaje, w porównaniu do staropolskiego sejmu nasz współczesny parlament jest ostoją ładu i porządku.

„Każdemu szlachcicowi wolno przemawiać bezkarnie, wypowiadać wszystko co mu przyjdzie do głowy, choć może to wywołać zaburzenia, rozruchy, kłopoty i zawiść” – pisał Wiliam Bruce, szkocki dyplomata przebywający na dworze Stefana Batorego i wnikliwy obserwator polskiego życia politycznego.

Choć posłowie w swoich mowach wielokrotnie podkreślali, jak wielkim autorytetem winien cieszyć się parlament, to przebieg obrad często daleki był od wyobrażenia o roztropnym sejmowaniu. Ścisłe reguły procedowania, skrupulatnie opisane w grubych regulaminach i ustawach, nie mają nic wspólnego ze spontanicznym trybem funkcjonowania sejmu walnego od XV do XVIII stulecia.

Obszerne pomieszczenie na parterze Zamku Królewskiego z wysoko osadzonymi oknami i renesansowym sklepieniem wspartym na trzech filarach i pokrytym freskiem heraldycznym. Po prawej widoczny piec kaflowy.
Dawna Sala Poselska na Zamku Królewskim w Warszawie, używana w tej roli do 1680 r. (fot. Roman Sidorski)

Parlamentarny żywioł

Staropolski Sejm wyrastał z chaosu, bo jego początek tkwił w potrzebie luźnego zjazdu rycerstwa danej ziemi lub kilku ziem, którego uczestnicy w swobodnej dyskusji decydowali o swoich losach. Na przełomie średniowiecza i epoki nowożytnej obyczaje polityczne testowano na żywym organizmie, rzadko uciekając się do procedur ustalonych za pomocą ustaw. Ceniono spontaniczność, gdyż uznawano ją za sedno wolności, z której brały się prawa obywatelskie.

Według najnowszych badań prof. Wacława Uruszczaka symboliczną datę początku Sejmu Walnego opartego o zasadę reprezentacji cofnąć należy do roku 1468, kiedy to w Piotrkowie pierwszy raz odbył się zjazd, w którym uczestniczyli posłowie wybrani w sejmikach ziemskich. Wydaje się więc, że polski parlamentaryzm jest starszy o 25 lat niż do tej pory sądzono.

Nie oznacza to oczywiście, że Sejmy były w XV wieku instytucją ugruntowaną prawnie i ustrojowo. Proces jego kształtowania się de facto nigdy nie został ukończony i trwał przez kolejne stulecia. Istniejące luki prawne były źródłem niepokojów, awantur i zachowań anarchizujących, które w oczach cudzoziemskich podróżników budziły niekiedy odrazę.

Na sali stoją ustawione w trójkąt krzesła i stele, na których siedzą senatorowie. U szczytu trójkąta stoi okazały tron, na którym zasiada król w koronie. Za senatorami rzędy głów stojących posłów.
Polski sejm w czasach Zygmunta III Wazy. Ten ład i porządek są tylko pozorne (grafika Giacomo Lauro z 1622 roku)

Obradowanie przy świecach

„Upływa już dziewiąty tydzień Sejmu, a nic jeszcze dotąd o sprawach publicznych nie postanowiono. Tylko około prywatnych interesów nie przestają krzątać się z niezmordowaną pilnością, połączoną z wrodzoną temu narodowi niestałością” – pisał w 1689 roku nuncjusz apostolski Jakub Cantelmi.

Faktycznie polski parlament należał do opieszałych. Sześciotygodniowy reżim przewidziany dla sejmów zwyczajnych był w oczywisty sposób niewystarczający wobec mnogości podejmowanych spraw. Rodziło to kłótnie o zgodę na przedłużenie obrad. Szczególnie protestowali przeciw temu posłowie z biedniejszych regionów, którzy nie zawsze mogli liczyć na zwrot kosztów przedłużonego pobytu poza domem.

W ostatnich dniach sejmu emocjonalne debaty prowadzono nocą przy świecach, aby zyskać na czasie. Kwestia prolongowania obrad stała się źródłem awantury, która doprowadziła w 1652 roku do użycia przez Władysława Sicińskiego osławionego liberum veto. Niewiele brakowało, by do zerwania sejmu z tego powodu doszło już w 1637 roku. 3 marca, w ostatnim dniu obrad, ówczesny marszałek Kazimierz Lew Sapieha próbował przepchnąć konstytucję o ekonomiach.

Obszerna, długa sala z wysokimi oknami i płaskim sklepieniem, zdobiona złoceniami i pilastrami. U szczytu tron królewski.
Sala Senatorska na Zamku Królewskim w Warszwie (fot. Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL)

Pojawienie się nowego tematu spowodowało falę roszczeń ze strony różnych ziem. Litwini i Rusini podnieśli kwestię zwiększenia wydatków na obronność, co z kolei spowodowało oburzenie posłów wielkopolskich, którzy nie chcieli zgodzić się na przedłużenie sejmu. Sapieha, chcąc przeforsować uchwałę o ekonomiach, przedłużał obrady w nieskończoność. Wreszcie tuż przed wschodem słońca posłowie zmusili go do rozpoczęcia żegnania króla. Sprawa prolongaty upadła.

Ciężkie powieki i sztywne plecy

Sejmy obfitowały w dyskusje na tematy ważne z punktu widzenia ustrojowego i ekonomicznego, ale posłowie czuli się niekiedy w obowiązku przedstawiać nawet błahe postulaty własnej ziemi. Czyniono to najczęściej pod koniec obrad, kiedy – jak słusznie sądzono – łatwiej będzie przepchnąć pewne sprawy z powodu zmęczenia zebranych.

Tak właśnie było np. na i tak nadzwyczaj spokojnym sejmie 1633 roku, gdy na sam koniec podniesiono całą masę problemów, które diariusz określił krótkim słowem „prywatne”. Samo zgłaszanie nowych oczekiwań odbywało się zazwyczaj w chaosie i hałasie. Na wspomnianym sejmie był on tak wielki, że prymas Jan Wężyk miał omdleć na stołku i zachorować na tyle poważnie, że nie powrócił już na koniec obrad.

Obraz przedstawiający króla na okazałym czerwonym tronem, przed którym siedzą w kilku rzędach senatorowie. U dołu obrazu straż w zbrojach i z halabardami. Na środku sali klęczą przed królem trzy postacie.
Obrady senatu na Jasnej Górze w 1661 r. (fot. obrazu z XVII w.: Maciej Szczepańczyk)

Arcybiskup nie był jedynym, który nie wytrzymywał trudów obrad. Na tych, które ciągnęły się do wczesnych godzin porannych, niejednokrotnie widać było posłów śpiących na podłogach i senatorów drzemiących na krzesłach. W najgorszej sytuacji był król, który był zmuszony to zasiadania w majestacie do samego końca. W trakcie zakończenia jednego z sejmów posłowie nie byli w stanie ukłonić się władcy, gdyż od całonocnego stania za krzesłami senatorskimi byli obolali i usztywnieni.

Obrady pod wpływem

Na przedłużanie się obrad wpływały też liczne incydenty związane z zachowaniem posłów. W wielu przypadkach ich źródłem było nadużywanie alkoholu. I tak w 1640 roku przez opilstwo posłów przerwano czytanie rachunków sejmowych, a trzy lata wcześniej z powodu pijaństwa trzech posłów z ziemi krakowskiej doszło do niemałego sporu o miejsca w izbie poselskiej.

Portret mężczyzny w stroju szlacheckim, ukazanego od bioder w górę. Prawa ręka spoczywa na skraju stolika, lewa na biodrze, a pod nią widać rękojeść szabli. Na lewo od głowy podpis identyfikujący przedstawioną osobę.
Niefortunny marszałek poselski Kazimierz Lew Sapieha (obraz z 1775 r. autorstwa Wincentego Charlińskiego)

Podchmieleni deputaci twierdzili, że miejsca, które zwyczajowo należeć się miały posłom z Małopolski, zajęli Litwini, i dopóki ci się nie usuną, obrady rozpocząć się nie mogą. Próbujący interweniować marszałek Kazimierz Lew Sapieha został zawrzeszczany i stanowczo poproszony, aby się nie wtrącał. Ostatecznie posłowie rozeszli się do domów, nie chcąc zaogniać sytuacji.

Niestety, tak właśnie kończyły się najczęściej pijackie ekscesy. Posłowie zmęczeni krzykami, jękami i pohukiwaniami woleli odpuścić dalsze obradowanie niż narażać się na obcowanie z nietrzeźwymi. W diariuszu sejmu z końca XVII wieku zapisano znamienne słowa: „Pijana Rzeczpospolita. Kto trzeźwy – poszedł spać, a kto pijany – radził o Rzeczpospolitej i prosił o głos. Król Jegomość z wielkim uprzykrzeniem siedział i słuchał podpitych ludzi”.

Parlamentarne teatrum

Chociaż opilstwo nie było rzadkością, pomiędzy incydentami trwały normalne obrady. One również miały swoją dramaturgię. Dziś zwraca uwagę ich teatralność, wyrastająca wprost z trudnej sztuki oratorstwa. Przemawiać wprost uwielbiano, prowadząc długie wywody wzbogacane przez finezyjne odwołania do historii biblijnych i przykładów z dziejów Polski. Jakkolwiek bałamutne mogły być to opowieści, chodziło nade wszystko o wywarcie na słuchaczach niezatartego wrażenia.

Często barwiono te oratorskie popisy aktorskimi zachowaniami – napadami płaczu, załamywaniem rąk, rozdzieraniem szat. Na kilku sejmach Jan Zamoyski miał np. kończyć swoje mowy efektownym padem na ziemie, symbolizującym sromotę, jaka czekać miała Rzeczpospolitą, gdyby nie wprowadzono proponowanych uchwał.

Niemniej efektowne było składanie listów w czasie Sejmów z lat 50. i 60. XVI wieku, kiedy możni oskarżani o nieprawne dzierżenie dóbr królewskich najpierw w długich mowach wywodzili zasługi swoich rodów, a później ciskali pod nogi królewskie dokumenty z przywilejami. Równie teatralnie zachowywał się Andrzej Zborowski, który po ścięciu Samuela Zborowskiego objeżdżał sejmiki z trumną banity, ciągnąc za sobą jego małoletniego syna.

Sposoby na gadułę

Jeszcze ciekawsze były sytuacje, w których nikt nie chciał słuchać rozemocjonowanego posła lub senatora. W takich momentach na sali obrad rozlegało się wycie, tupanie, pohukiwanie, krzyki lub gromki śmiech. Czasem – w reakcji na umówiony wcześniej znak – po prostu opuszczano izbę, ostentacyjnie ignorując mówcę i jego słowa.

W 1627 roku tak negatywna reakcja izby doprowadziła do furii biskupa kujawskiego Andrzeja Lipskiego. Jak zanotował autor diariusza sejmowego: „gdy mu izba przerwała wypowiedź, rzuciwszy kartki o ziemię, siadł i jako Lucyfer na łańcuchu miotał się, wzruszonej nie mogąc ugasić cholery”.

Pusta sala z dużymi oknami i płaskim sufitem, oświetlona przez sześć okazałych, kryształowych żyrandoli. Na ścianach między drzwiami i oknami obrazy z portretami
Nowa Izba Poselkska na Zamku Królewskim w Warszawie (fot. Adrian Grycuk, CC BY-SA 3.0 PL)

W skrajnych przypadkach mogło dojść do rękoczynów, choć najczęściej – jak podkreślają diariusze – w ostatniej chwili udawało się pogodzić zwaśnione strony. Nie powstrzymywało to oczywiście przed grożeniem przeciwnikom użyciem siły. W czasie Sejmu z przełomu 1688 i 1689 roku część posłów narzekała, że ich adwersarze „kijami w ziemie wbić ich obiecują”.

W czasie zjazdu konwokacyjnego w 1573 roku do szabel porwali się Jan Firlej i Piotr Zborowski, do walki ostatecznie jednak nie doszło. Podobne spory na ogół tak właśnie się kończyły, choć chwil pełnych emocji nie brakowało.

Złota wolność

O co najczęściej spierano się na sejmach? Największe awantury wzbudzały zawsze dyskusje dotyczące kwestii ustrojowych i proceduralnych. Wynikało to przede wszystkim z umiłowania wolności i obawy przed jej utratą. To dlatego tak trudno było wpisać sejmowanie w sztywne ramy prawne, choć próbowano to czasem robić, zdając sobie sprawę, że chaos nie wpływa najlepiej na efektywność funkcjonowania parlamentu.

Uchwalenie Konstytucji 3 maja (obraz Kazimierza Wojniakowskiego, 1806 r.)

Powstały regulaminy dotyczące trybu obradowania w izbie poselskiej, podjęto też próby utrwalenia stałego schematu procedowania. Posłowie pilnowali np., aby na początku sejmu znalazł się czas na upomnienie króla w sprawach związanych z obsadzeniem wolnych urzędów. Kiedy Zygmunt III próbował pewnego razu pominąć ten punkt i przejść od razu do przemówień senatorów, posłowie opuścili salę i przez kilka dni bojkotowali obrady.

Barwne życie parlamentarne wypełniała ciężka praca nad kolejnymi uchwałami, zwłaszcza że parlament rościł sobie prawa do kontroli coraz to nowych obszarów życia politycznego, społecznego i gospodarczego. Między innymi z tego powodu już w XVII wieku instytucja ta stała się mocno niewydolna, co przełożyło się na jej kryzys w kolejnym stuleciu.

Bibliografia

  1. Historia Sejmu Polskiego, t. 1, Do schyłku szlacheckiej Rzeczypospolitej, pod red. Jerzego Michalskiego, PWN Warszawa 1984,
  2. Andrzej Borowski, Wymowa sejmowa w Polsce w latach 1550–1584, [w:] Cracovia litterarum. Kultura umysłowa i literacka Krakowa i Małopolski w dobie Renesansu, Ossolineum, Wrocław 1991.
  3. Władysław Czapliński, Rola sejmów XVII wieku w kształtowaniu się kultury politycznej w Polsce, [w:] Dzieje kultury politycznej w Polsce, pod red. Józefa Andrzeja Gierowskiego, PWN, Warszawa 1977.
  4. Tenże, Uchwalanie ustaw sejmowych za panowania Władysława IV, [w:] Uchwalanie konstytucji na sejmach w XVI–XVIII wieku, pod red. Stefanii Ochmann, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1979.
  5. Jan Dzięgielewski, Izba poselska w systemie władzy Rzeczpospolitej w czasach Władysława IV, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1992.
  6. Sybilla Hołdys, Praktyka parlamentarna za panowania Władysława IV Wazy, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1991.
  7. Edward Opaliński, Sejm Srebrnego Wieku 1587–1652. Między głosowaniem większościowym a liberum veto, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2001.

Skomentuj. Jesteśmy ciekawi Twojej opinii!